Wczoraj obce dłonie tuliły mnie do snu.
Bezgłośnie dotknęły moich ramion, we włosy się zaplątały, ale nie dotknęły mojej duszy.
Jesień zabrała mi wszystko co miałam.
Zostawiła resztki szaleństwa i wrodzoną nutę autodestrukcji.
Za dużo alkoholu.
Kot wącha mnie badawczo zastanawiając się skąd wraca jego pani.
Czasami w myślach żałuję, że zadaję ból.
Czasami też żałuję, że nie uderzam z większą siłą.
Serce odzyskało rytm.
Ten zaburzony.
Papierosy mi nie smakują.
Zasypiam o 6 rano, bo co?
Bo oglądam popierdolone filmy tonąc w słonecznikowych śmiaciach.
Nie. Wy nie pojechalibyście autostopem nad morze.
Bo studia, bo po co, skoro mamy zimę
A może morze jest ładniejsze zimą niż latem?
Sprawdzałeś?
Ja chciałabym sprawdzić.
W głębi siebie pragnę ułożonego życia, bez strachu.
Ale czym byłoby to życie, skoro ja nauczona jestem wiecznie walczyć?
Straszony pies gryzie najmocniej.
Zanudziłabym się na śmierć.
Bla bla bla.
Chaos. Sem. Chaos. Mam dość. Sen i chaos.