fotka z pamiętnego wyjazdu do Wiednia...ten w czarnej bluzie to ja jakby co..(niestety nie dało rady wrzucić fotki ze stadionu)...:)
witam jestem Twarog(przez o jak można tak się przyjęło hehe) jest mi niezmiernie miło a nawet jestem zaszczycony ,że będę mógł prowadzić bloga z tak zacnymi postaciami..jak widzicie na zdjęciu znajduję się na stadionie,ów stadion jest dumą całej Austrii(naprawdę konkretny i wrażenie robi)dodam ,że akurat mnie poniosło do Wiednia wtedy jak Sobieskiego tego króla od wódki całkiem dobrej:) ,moja wyprawa zaczęła się dzień przed meczem ogólnie fota pochodzi sprzed 2 lat wtedy to z kumplem G. zdecydowaliśmy ,że ruszymy z ekipą ze Sto(L)icy w tą wspaniałą podróż,ja jeszcze małolat(17 lat),G. już w trasie był kiedy ja na wujka mówiłem chujek (haha tak podobno mówiłem za niemowlaka)więc obcykany był dla mnie był to 1 zagraniczny wyjazd na meczyk(nie ostatni jak się później okazało).Początkowa trasa już teraz obeznana na pamięc a więc pociąg Brodnica-Wawa,oczywiście trochę procentów na drogę wzieliśmy przez co zanim się obejrzeliśmy już była tabliczka Warszawa Centralna,a więc 1 etap podróży za nami.Teraz przyszło się nam rozdzielić, ja jechałem innym autokarem G. innym ,powiem szczerze wchodziłem do autokaru nikogo nie znając a potem się okazało ,że to był do tego roku mój wyjazd życia(przebił to mundial ale to w innym odcinku)w autobusie na początek zamułka ale zaraz poszedł hit ,,Legiaaa Warszawaaaaaaaaa..." i juź poszły pierwsze toasty i zaczęła się biba ja siedziałem z typkiem z Ursynowa,Marcinem którego pozdrawiam (często się teraz spotykamy na wyjazdach),chłopak nie dość ,że inteligenty i przydatny(akurat germanistyke studiował a jechaliśmy do Austrii...) to i wypić potrafił a kto ze mną pił wie,że zwykle ostatni padam(akurat tu by za przykład poslużył ostatni melanż z ziomkami gdzie o 6 rano wszyscy śpią to z braku zajęcia też już padłem)tak więc me(L)anż jak to me(L)anż był intensywny ,około 3 nad ranem jesteśmy w Czechach i tu od razu było nastawienie browarkowe bo jak można być w Czechach i tamtejszego browarka nie wypić,browary były wynoszone zgrzewkami...dalsza część to wspaniały melanż a samego siebie przechodził nasz opiekun(kierownik z firmy) który jak zaczął pić to do nieprzytomności i załatwił nam problemy,bo przy wjeździe do Austrii nadgorliwi strażnicy jak zobaczyli ,że nasz kierownik wypadł z autokaru(nikt mu w tym nie pomógł po prostu jak to w takich przypadkach alko robi swoje)przeżegnali się i zaraz poszli na naradę wyszło,że musieliśmy pojechać na oddalone o 30 km następne przejście graniczne,tu się nam powiodło i jestesmy w Austrii,Wiedeń jak to Wiedeń wspaniałe miasto raczej zwykle nie zauważam takich detali jednakże trzeba przyznać ,że Wiedeń nocą jest wspaniały,my do Wiednia przybyliśmy z łatką ,,DZICZY Z POLSKI" jakie to było zdziwienie miejscowych psów(którzy w przeciwieństwie do naszych są aniołami haha).Zostawili nas w spokoju a my ruszyliśmy najpierw zobaczyć ze wzgórza piękny widok na Wiedeń a następnie do miejsca docelowego czyli pod stadion,tu sobie szedłem prosto z ziomkiem Marcinem i nie wierzę własnym oczą widzę typa w koszuli Mks Mława patrzę a tu R. mój znajomek też już nieźle wstawiony więc od razu postanowiliśmy ,że trzeba uczcić to niespodziewne spotkanie i tak tuż koło stadionu(na oczach miejscowych kasków którzy nic sobie z tego nie robili o dziwo,nie wyobrażam sobie takiej sytuacji u nas)urządziliśmy prawdziwy piknik było nas początkowo 10 ale po kilku godzinach nagle zrobiło się 30 i utworzyliśmy kółko a w środku wódka ,browar,popita ,jedzenie czego dusza zapragnie świetnie to wyglądało piliśmy tak 7 godzin jak się okazało przez co byłem trochę zawiedziony ,że nie odwiedziłem największej karuzeli w Europie a byłem od niej jakieś 100 metrów ehh no ale raz na jakiś czas też trzeba zaimprezować(oczywiście moje życie to nie same melanże...)na meczyk weszła ekipa z popularną,,bramą" tu był mały sajgon ktoś latał z policyjnym pistoletem normalnie mały ,,armagedon" jak wszystko się uspokoiło i psy wróciły do budy można było zacząć fiestę , a tego dnia byłem świadkiem najlepszego dopingu na meczu Legiunii w ostatnim 10leciu,z Warszawy i fan clubów przybyło 4 tysiące ludzi!!!! w Tvn-ie gdzie mecz leciał było tylko nas słychać ,po meczu byliśmy chwaleni jak nigdy w Polsce,niestety piłkarze się nie dostosowali(0-1 porażka)jednakże to nie zmienilo tego,że fiesta trwała najlepsze jeszcze całą noc i następny dzień był to jeden z tych wspanialszych wyjazdów których nigdy się nie zapomina,tak więc myślę,że przygodę z photoblogiem można zaczać ,pozdro (L)..