wreszcie jestem w domu, doczekałam się. co prawda nadal nie jestem wyleczona, ale cóż.. to kolejny szpital, który najzwyczajniej w świecie mnie olał. nadzieja w warszawie, że podejdą do sprawy poważnie. jak narazie staram się poczuć świąteczny klimat, który nawet w namniejszym stopniu jeszcze do mnie nie dotarł. zacznie się sprzątanie, przygotowanie, szał zakupów, to może to wszystko da mi się we znaki. a w ogóle, tak na marginesie, nienawidzę świąt. to jakaś masakryczna sieka. no ale mniejsza.
dziękuję za wsparcie. szczególnie osobie, która była przy mnie każdego dnia. <3
zdjęcie z dupy, ale obiecuję poprawę, może ocknę się i wybiore wreszcie na sesję. przyszła zima, przydałoby się ją uwiecznić.
a jutro z Miśką ;***
mam ochotę na earl gray'a!