Czasami dobrze tutaj wejść i odświeżyć wspomnienia... Ostatni wpis był ponad rok temu. Przez ten rok bardzo dużo się zmieniło. Właściwie całe moje życie.
Zaszłam w ciążę, urodziłam dziecko, chłopca, który teraz ma prawie 3 miesiące. Na końcówce ciaży ważyłam prawie 80 kilogramów i jakoś to zniosłam, choć nie było to łatwe dla mnie i mojego podejścia do wagi, ciała...
W sumie było to bardzo trudne. Czasami nie wytrzymywałam i prowokowałam wymioty... na szczęście rzadko i na ogół byłam silna dla dobra syna. Moja samoocena na koniec ciąży była równa zero. Bardzo uważałam na to co jem, nie ulegałam żadnym zachciankom. W ostatnim miesiącu dopiero sobie nieco pozwoliłam na słodycze, bo i tak nawet bez nich przytyłam 15 kilogramów.
Ale urodziłam i po miesiącu już tej wagi nie było. Obecnie ważę tyle ile przed ciążą. Nie mam obwisłego brzucha, ani giga rozstępów czego się również bałam. Wyglądam jakbym w ogóle nie rodziła a mam za to cudownego syna, którego kocham nad życie.
Ale wciąż czasami prowokuję wymioty. Nieraz bez powodu. Nie mam już napadów obżarstwa, ale są takie dni że jestem smutna i ciężko mi to wyjaśnić ale zdarza się, że specjalnie jem na przykład pieczywo, żeby móc się tego pozbyć i ... no nie wiem... odprężyć się? Jakie to chore. Z bulimii chyba nie da się 100% wyleczyć. Na szczęście obecnie radzę sobie z tym całkiem nieźle. Tak jak już pisałam są jakieś dziwne gorsze dni, ale najważniejsze jest to że całkowicie nie mam już napadów obżarstwa (które były najgorsze...) i potrafię normalnie jeść, cieszyć się jedzeniem bez wyrzutów sumienia.
I chyba jestem szczęśliwa... :)
Mam już prawie 23 lata i chyba po prostu dorosłam i wiem już że niewarto być więźniem swojego odbicia. W życiu są ważniejsze rzeczy niż lustro...
Trzeba inaczej radzić sobie z problemami. Po prostu...