1 2 3 4 5 6 7
Bians dziś średni, ale przynajmniej wedle postanowienia nie zjadłam nic słodkiego. Jadłam za to inne świństwa, które nie powinny trafić do moich ust. Wszystko przez to, że cały dzień podróżowałam, od Londynu, do Warszawy, potem Kraków (a miałam zostać w Warszawie jeszcze jeden dzień...) i jadłam co było. Ale i tak nie musiałam aż tyle >.< . Na usprawiedliwienie: ostatni posiłek zjadłam zaraz po 17.
ś: bułka jasna z hummusem i kiełkami, i jednym plastrem szynki drobiowej
o: Naprawdę mała porcja PASKUDNEJ grochówki z kawałkiem bagietki pszennej. (i mogłoby tyle zostać, ale...) pół bułki (niby ciemnej, ale środku okazała się biała) z kabanosem i almette.
podwieczoro-kolacja: sporo pistacji (nie wiem ile dokładnie...), pomidorki koktajlowe, pół bułki i znów trochę kabanosa
Za dużo tego chleba, tego mięsa i tych innych pierdół. Chyba spróbuję zrobić sobie resztę tygodnia bez mięsa.
I zero ćwiczeń. Cały dzień przesiedziałam na tyłku, na niewygodnych siedzeniach, a jestem okropnie zmęczona.
MUSZĘ BYĆ CHUDA.
NIE MOGĘ ZAPOMINAĆ NAWET NA CHWILĘ, ŻE MUSZĘ BYĆ CHUDA.