Miotana uczuciami, jak źdźbło trawy wiatrem. Czy uda mi się zapomnieć? Nie chcę uginać się pod każdym powiewem. Ale nie mogę się postawić. Jestem zbyt wiotka. Czy uschnę, jak źdźbło trawy bez deszczu? Czy uschnę, tak po prostu bez Twojej pieszczoty? Czy spalę się słońcem? A może zwyczajnie zniknę..? Któregoś dnia nagle nie znajdziecie mnie. Polecę wysoko. Do tego mojego małego miejsca, o którym już pisałam. Nie znajdzie mnie nikt. Tak jak pewnego dnia zniknie źdźbło trawy. Skoszone, zeschnięte, zadeptane, zerwane..? A może ktoś starannie zasuszył i schował w książce? Mm…
Czasem czuję się jak schizofrenik. Jak można kochać i nienawidzić jednocześnie? Może podświadomie nienawidzę siebie, że brnę w bezsensowne sytuacje? Czy naprawdę tak skrajne uczucia mogą się w nas nagle rozbudzić? Czy możemy nimi dażyć jedną osobę? Mm... Coś nieodgadnionego siedzi w mojej głowie, tylko jeszcze nie wiem co. Chciałabym tak do końca znać i rozumieć siebie. Cóż. Mam zdolności do pakowania się w sytuacje bez wyjścia. Bo jak można wyjść bez szwanku z sytuacji beznadziejnego zakochania..? Może wydaje nam się, że nienawidzimy?..lub kochamy?..