No to się zaczęło! Powrót do rzeczywistości, nie ukrywam, że dość brutalny. Wystarczył jeden dzień, abym czuła się jakbym w ogóle nie miała wakacji. Przez jedne czwartkowe 7 godzin w szkole na każdej lekcji słyszałam o M A T U R Z E! Moja głowa o mało nie eksplodowała, miałam w niej jeden wielki bałagan, który z każdym dniem staram się powoli uporządkować. Ustalam priorytety i wybieram życiową drogę, chyba czas najwyższy. W końcu mam do podjęcia tyle ważnych decyzji w tak krótkim czasie.
***
A od teraz przez najbliższe 8 miesięcy, każde pierwsze 5 dni tygodnia będę
rozpoczynać z hasłem na ustach: byle do piątku!