Jeszcze żyję. egzystuję. ale kogo to obchodzi?!
"-Jak wszystkie śmiertelne istoty, jest pan daleki od doskonałości, z którą się pan obnosi. Niech pan się przypatrzy swojej naturze, Miltonie, niech pan jej spojrzy w twarz. Niech pan obnama, bw końcu ma pan dłownie i może to zrobić, swą ułomność, która jest tym, co czyni pana człowiekiem. Niech pan spojrzy dalej, na przykład tam, na ten lasek topoli, których pnie, wedle naszych i botaniki życzeń, powinny być idealnie proste. Niech pan się im przypatrzy i powie mi, czy choć jedna wśród nich jest naprawdę porosta. Niech pan poszuka w nich doskonałości, rozbierze je z kory i wilgotnych plam, oczyści ze zwodniczych cieni, obedrze z gałęzi i powie mi, czy nei przechylają się na prawdo albo na lewo choć odrobinę? żadna z nich nie jest prosta, Miltonie. Jak my wszyscy... każda jest skażona. Skażona życiem, wydarzeniami, przyciąganiem, swą własnnaturą, która burzy się przeciwko geometrii naszej upraszczającej wszystko moralności. Natura chórem odpowie panu, że gardzi doskonałością, o którą my się modlimy. Natura... jeśli istnieje choć jedna dusza, jakiej pragną czarne sutanny Kościoła... ma duszę bestialską, skażoną i występna, która utwierdza się w swym istnieniu poprzez cudzą śmierć. W tej doskonałej niedoskonałości natura ostrzy broń własnego przetrwania i ewolucji. Jeśli czymś zawiniliśmy, my, ludzie, wierzący, że przewyższamy naturę, jeśli czymś zawiniliśmy, to tym, że nie słuchamy naszych instynktów, że jesteśmy nie posłuszni sobie samym żyjemy nie życiem, ale złudzeniami, nie czynami, ale hipotezami, nie teraźniejszością, ale przeszłością lub przyszłością. Jeśli czymś zawiniliśmy... to tym, że nie jesteśmy sobą."
Pokażę Ci, że nie ma tam takich rzeczy: bez znaczenia, nieważnych czy zmarnowanych marzeń.
pokażesz? więc pokaż, proszę. bo ja tego, cholera, nie widzę...