photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 16 WRZEŚNIA 2010

Jakl deszcz pada, tak ja tutaj piszę

Od dawna zabierałem się za dokończenie notki KLIK

Ale jakoś albo nie było czasu albo chęci, dziś jest to i to :)

Jeśli podobała Ci się tamta notka zachęcam do przeczytania

Takie info dla tych których drażni czerwień pisma, w lewym dolnym rogu jest ikonka "Włącz/wyłącz domyślny styl." :)

 

 

Kolejnego dnia słońce delikatnie wznosiło się nad ogrodami pełnych kwiatów otulonych kropelkami rosy co obudziło elfickich grajków, małe złoto błekitne ptaki które budziły miasto w przepięknych dzwiekach. Życie w królestwie powoli się budziło do życia zaparzano zioła na sniadanie, młode elfy wybiegały na polanę przywitać słońce i bawić się jeszcze mokrej trawie, lecz jeden z elfów nie spał już dłuższy czas, bo przygotowywał się do podróży z której wie, że może cały nie wrócić.Aides schowawszy już mapę, lnię, malutki nożyk, pochodnię i jedzenie na wyprawę, nie żegnając się z nikim skierował się do drzewa na którym jego toważysz zbierał siły. Wszedł na swego zimnokrwistego przyjaciela i wzbił się z nim w powietrze wśród ptaków i chmur, chciał tylko by zatrzymał się na chiwlę by popatrzeć może ostatni raz na swój dom i góry za którymi była Naren czekająca jeszcze kilka dni na spotkanie, złapał mocniej i poleciał na północ. Smok zataczał koła w około coraz cięższych i ciemniejszych chmur by ominąć krople z nich spadające, bo o mokrych skrzydłach nie jest w stanie tak szybko i precyzyjnie latać.Lecąc dalej mijali kamienie skały jaskinie w przeróżnych krztałtach stały jakby posągi czy jakaś brama...Chwilę później otoczyły ich chmury i musiał snok zniżyć swój lot by mieć większą widoczność, przeleciał zaledwie pół mili niebo zaświeciło się białym piorunem, udeżył w skałe, wielki głaz odpadł i leciał w stronę Aidesa, smok widząc to zasłonił księcia skrzydłem, lecz je złamał i upadł na kamienistą drogę. Książe trochę poturbowany podbiegl do smokaby zobaczyc czy żyje. Na szczęście to tylko złamanie. Aides nie tracąc ani chwili bo krwawił coraz bardziej opatrzył je i usztywnił na tyle na ile potrafił i miał przedmioty do tego potrzebne i żeby mógł wrócić. Książe kazał mu wracać bo nie dał by rady leciec dalej miedzy skałami, a do królestwa była prosta droga, bo zawiał wiatr z północy i rozwiał chmury, a słońce wyszło nad nich. Aides wstał otrzepał się z pyłu wysiągnął mapę i spojżał na nią.i ruszył między czerwone skały ku północy... Książe mijając kolejne kamienne wieże uschłe drzewa i gniazda orłów, słyszał coraz głośniej czyjeś kroki, lecz na około nikogo nie było obok. Usiadł pod drzewem i wyciągnął owoce które wcześniej przygotował i zaczął je jeść, ale także niepewnym wzrokiem rozglądał się do okoła za dziwnym dzwiękiem którego się od początku podróży bał, a jedyną istotą jaka mogła być tak wielka i ciężka to bezmyślne cyklopy, ogromna siła kierowana przez rozum wielkości ziarenka ryżu. Kącząc swój obiad popatrzał na chustę która daje mu siły i zawiązał ją mocniej na szyjii ruszył przez jedyną drogę przez wioskę cyklopów.minąwszy jeszcze trzy wieże ujżał wielką przestrzeń na której znajdowały się dziwne ogromne zwierzęta i domy z kamieni postawione jakby w krąg a w środku stała drewniana dom otoczony koścmi pomalowany krwią a nad dzwiami, a raczej wejściem wisiały czaszki wrogów, a obok wioski cyklopy, dziesiątki ich, uzbrojone, jakby miały iść na wojnę, książe poczuł strach, poczuł jeszcze zapach naren wyciągnął swój sztylet i ruszył przed siebie zjeżdzając ze zbocza na gałęzi wpadł na pomysł by zatruć ich jedzenie. Powoli zmierzając do drewnianej chaty uważał by żaden z cyklopów go nie zobaczył, bo mimo że mają jedno oko widzą wyśmienicie w dziennych promieniach słońca. powoli wychyla się przez wejscie do chaty i nikogo nie widzi. Wszedł i rozląda się za butelkami z truciznami, ich język jest bardzo podobny do języka orków, wiec łatwo rozpoznał która to butelka.Rozglądnął się jeszcze po pokoju by znaleść drogę do góry, na półkę i znalazł różdkę z czaszką orła na końcu, wspinajac się wyżej głowa na niej zaczeła się kołysać coraz bardziej. Aides chcąc czym szybciej wejść potrącił inną butelke, tym razem z winem, a zapach unoszący z napoju był tak intensywny że niemal zemdlał,zdając sobie sprawę że w każdej chwili mogą wbiec bezmyślne bestie zabijając go, zeskoczył, ale niestety poślizgnął się i cały był przemoczony w winie

-Jeszcze tego brakowało - powiedział - teraz to na pewno przed nimi nie ucieknę

Wymawiając te słowa ujżał istotę wielką jak stuletnie drzewo, a wyglądem był gorszy od orczych wojowników, miał na sobie niebieską skórę z wilków a na głowie czaszkę jakiegoś rogatego zwierzcia, był to szaman robiąc krok do przodu, złapał jego laskę i krzyknął do swoich braci, dłużej nie myśląc książe skoczył między jego nogi udeżając z całych sił sztyletem w jego kostkę by chociaż on nie był w stanie go gonić, wybiegając zauważył stado uzbrojonych cyklopów biegnących w jego stronę, stwierdził by im uciec potrzebuje jakiejś broni lub transportu. Rozglądając zauważył długi łuk elficki i strzały w stercie kości, nie tracąc ani chwili dłużej rozglądał się za jakimś zwierzęciem, zobaczył orły, wydawały się na spokojne, zabrał łuk i strzały przełożył przez ramie biegnąc do orła o złotyh piórach i czarnej głowie sciągnął chustę by przewiązać ja wokół jego szyji. Słyszał coraz bliżej krzyki i tąpnięcia bestii, a kamienie rzucane w jego stronę upadały coraz bliżej, wskakując na orła odciął linę którą był przywiązany do nogi, a chustę przywiązał mu o szyję i do siebie by nie spaść z niego, kazał mu wzbić się w stronę śnieżnobiałych chmur. Aides już biegnąc zauważył że to był orzeł z podniebnej armi elfów, dlatego tak szybko wzbił się i unikał kamieni, szaman wypowiadał jakieś czary którymi tworzył ogniste kule które leciały w jego stronę, zauważył również że za każdym razem czaszka orła błyszczy się gdy wymawia te słowa. Szybkim rucheł ręką skierował orła w dół w stronę szamana, unikając płomiennych kul będąc już gotowym do ataku na laskę cyklopa, zrobił unik, a orzeł wleciał do chaty siadając na ziemi kazał czekać aż zobaczy czaszkę orła, była to głowa ojca dzielnego orła z nienawiścią rozpiął skrzydła i z całych sił uderzył o ziemię wzbijając się wyżej ku lasce, jedynym ratunkiem było jej zniszczenie, mimo, że cierpiał patrząc na nią musiał to zrobić, trafił czaaszka spadła i roztrzaskała się, a szaman opętanym wrzaskiem rzucił kolejny czar, o wiele słabszy ale coraz celniejszy, Aides napinając cięciwę łuku strzelił złocistą strzałą w jego oko, bez niego był bezużyteczny dla armi cyklopów, będąc najlepszym strzelcem w królestwie trafił za pierwszym razem i odleciałdalej na północ...

Minąwszy juz skały pokazała mu się piękna polana, spokojna pełna kwiatów, ze strumieniem płynącym i owocami na drzewach.

-Odpoczniemy tutaj i przespimy się - powiedział do orła - słońce już zaszło a przed nami cmentarz, gdzie nocą wychodzą zmory i szkielety, lepiej w ciemnościach tam nie przebywać

Książe zeskoczył z niego, odwiązał chustę i odciął pozostałośći sznura którym był przywiązany do drzewa we wiosce cyklopów, i kazał mu coś zjeść a sam poszedł zmyć z siebie smród wina, zjadł jeszcze kolację położył się i wtulił się w orła i chusty, która nadal pachnęła piękną Naren...

 

Dobra czas iść się myć i iść do szkoły :D

Mile widziane komentarze jak się podobało to piszcie, jak nie to też nastepnym razem dostosuję się :D

Miłego dnia!

Komentarze

~paulina super:)
18/10/2011 22:26:52
~klaudia Podobało mi się. ; )
i ten pomysł.. ; *
14/10/2011 16:24:20
~mika fajnie ;)
17/09/2010 23:02:31
~ack wez to pisz w zeszycie lepiej. wiesz, ze nie lubie czytac, ale to sie czyta fajnie akurat.:)
16/09/2010 18:14:46