Marzyłam o kimś, kto mnie zrozumie, zrozumie bez słów. Ja mu powiem: słuchaj, chcę umrzeć, bądź ze mną, trzymaj mnie w ramionach, żebym nie umierała sama, żeby mi było dobrze, żebym była taka szczęśliwa jak z tobą, ty mi już tyle pomogłeś, wiem, jaka olbrzymia siła jest w tobie. Ja marzę tylko o jednym, żebym nie była sama, żebym miała się do kogo przytulić, żeby ten ktoś był mocny, żeby móc w jego ramionach umrzeć. Mam dosyć. Ja wiem, że są chwile piękne, radosne, cudowne, ale te chwile są dla mnie związane ze śmiercią, nie z życiem. Ja już czuję się martwa, ja jestem martwa. Nie mam szans na życie, ono jest poza mną, w oddali. Nie rozumiem, czemu jestem taka prawdomówna, przecież jeżeli chce to zrobić, to powinnam być bezwzględna. Nie chcę cierpieć, wdrapywać się na dach, skakać. Może jestem wygodna, ale chcę spokojnie zasnąć, chcę przekroczyć tę granice, przejść na drugą stronę. Myślisz, że jestem egoistką.? Że nie czuję.? Czuję. Tylko kiedy trzymamy się za ręce albo mnie przytulasz, ja pragnę tylko jednego, żeby spadła w tym momencie jakaś bomba, żeby to się wtedy skończyło raz na zawsze, żebyśmy mogli pozostać jak posągi.