ale się zmęczyłam.
wróciłam z węgorzewa dopiero... tj z festivalu.
po drodze byłam jeszcze w szczawnicy i na woodstocku, ale to nic.
najważniejsze, że już jestem w domu. i jestem wykończona.
nie zapomnę tych kilku dni nad morzem. cudo. marzy mi się jeszcze.
nie zapomnę festivalu, koncertów.
nie zapomnę tych kilku dni w augustowie i giżycku, razem.
wróciłam, wyprałam wyschłam, spakowałam.
tydzień z mamun w szczawnicy. męczarnia trochę.
wróciłam troszkę po 20:00 o 23:00 mielismy pociąg do kostrzyna.
woodstock.
gdyby nie to, żę się zjadłam, pochorowałam i okradłam to byłoby super.
a teraz dom. upragniony odpoczynek.
marzą mi się jeszcze bieszczady. ah.