jak co rano zasiadłam i dziś na balkonie. ubrana całkiem prowizorycznie. z kubkiem juz trochę wystudzonej zielonej herbaty z miętą i opadniętymi powiekami. słońce mocno świeci w twarz, siedzę, z gęsią skórką.wspominam o rzeczach które powinnam dziś zrobic, których pewnie nie zrobiłam wczoraj. wczoraj, ciekawy dzień. przeprawa w nocy na rowerze i uspokajająca cisza miasta.miasta które zdaje się przerazac czasem swą wieczorną utopijnością. dziś następny dzień. wezmę wreszcie kartkę papieru która trochę czasu wołała by te niewyrazne kontury i kreski zmienic na cos z treścią.