Doprawdy nie wiem, kiedy minęły ostatnie trzy lata. Kiedyś śmiałam się, kiedy ktoś mówił mi, że po przekroczeniu pewnej poprzeczki wiekowej czas zacznie gnać do przodu. To tak, jakby nagle dostał jakiegoś przyśpieszenia, na złość goniąc przed siebie i nie zwracając uwagi na to, że ktoś może nie nadążać. Nadążam. A przynajmniej się staram.
Święta to idealny czas na tego typu rozkminy. Można nie pamiętać konkretnych wydarzeń świadczących o upływie czasu, ale Bożego Narodzenia nie da się zapomnieć. Rok temu wspominałam jak to było rok wcześniej, teraz wspominam jak to było dwanaście miesięcy temu, za rok będę wspominała jak to było tego roku. Tak to działa. Ale jest w tym coś wspaniałego. Poprzez te wspomnienia człowiek uświadamia sobie jak dużo się zmieniło. Priorytety, cele, otoczenie, ludzie... Tego się nie da opisać w dwóch słowach. Z jednej strony to fascynujące, ta swoista obserwacja procesu transformacji która odbywa się czasami bez naszej wiedzy. Z drugiej zaś okropnie przerażające. Czy będąc tą piętnastolatką pomyślałabym kiedyś, że będę tu, gdzie jestem teraz? Nie to, że moja pozycja jest jakaś szczególnie dobra czy zła. Chodzi o fakt przemiany, która we mnie zaszła. Widząc teraz ludzi zachwujących się jak ja jeszcze kilka lat temu, zastanawiam się czy to naprawdę tak wyglądało? Dałabym wiele, żeby pewne rzeczy zmienić. Ale człowiek uczy się na błędach. Czyż nie to ciągle powtarza mama? Kiedy zrobisz coś źle i z czasem dostrzeżesz tego skutki, napewno to zapamiętasz i więcej takiej głupoty nie popełnisz.
Obserwuje jak wszystko wokoło się zmienia i czasem po prostu brak mi słów.
Nie chodzi już tyle o czysto fizyczne otoczenie. Mam na myśli głównie ludzi. Jak bardzo by się temu nie zaprzeczało, dorastamy. Zmieniamy się fizycznie i psychicznie, ze wskazaniem na to drugie. Bo przecież w całym tym dorastaniu chodzi o zmianę myślenia. Wygląd to rzecz trzecia. Psychika odgrywa tu najważniejszą rolę.
Ja, moja rodzina, znajomi... Wszyscy przechodzimy progres. Wciąż posuwamy się do przodu. I owszem, bywa ciężko. Ale to jak ze wspinaczką. Kiedy ciągle masz pod górkę, nie masz co rozpaczać. To znaczy, że wciąż się wspinasz, nie zatrzymujesz się i się nie cofasz. A cel jest coraz bliżej. Musisz tylko się wysilić, nie poddawać się, dać radę. Nagroda jest tego warta.
(...)
To nie był aż tak intensywny tydzień, aczkolwiek trochę się działo i - tradycyjnie - nie wiadomo kiedy minęło te kilka dni.
Muszę się pochwalić. Zajęłam trzecie miejsce w konkursie recytatorskim z języka francuskiego (kategoria liceum). To ogromne wyróżnienie biorąc pod uwagę fakt, iż wzięłam w nim udział ze względu na moją sorkę od tegoż języka a moim jedynym przygotowaniem było nauczenie się na pamięć dosyć długiego wiersza. Kto by pomyślał...
Once in a lifetime
It's just right
We made no mistakes
Not even a landslide or riptide
Could take it all away
A. xx