Pain happens when you care..
Ogólnie zawsze po dłuższych chwilach szczęścia przychodzą te mniej fajne chwile, tak analogicznie. Jest w miarę ok, a tu nagle bum! i wszystko się psuje. Tak jak i tym razem. To trochę boli, zwłaszcza, kiedy spada się z dość dużej wysokości. Ale mimo wszystko trzeba wstać i się w miarę szybko pozbierać. Akurat się uda.
Byłam na filmie "Miasto 44". Wydawało mi się, że to będzie coś, co nie zrobi na mnie żadnego wrażenia. A jednak zrobiło i to cholerne. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale wciąż wpada mi to do głowy. I nie chodzi tu o aktorów (choć to fajne, że w końcu są jacyś nowi, a nie wciąż ci sami z celebryckich ścianek), ale o ogół.
Wątek romansu pokazany na tle powstania. Z jednej strony radość, z drugiej smutek, śmierć. Teraz się bawią, by za chwilę stracić życie. Może się wydawać odrobinę przerysowane, ale tak było.
Mam mieszane uczucia. Ogólnie film mi się podobał. Jedyny minus, który mogę wskazać to scena w której dwójka głównych bohaterów okazuje sobie uczucia, a wokoło nich kule z pistoletów kręcą kółka, że tak to ujmę. Tak, można to interpretować jako to, że miłość jest silniejsza niż wojna, a prawdziwe uczucie przetrwa wszystko. Ale wydaje mi się, że ten film wiele by nie stracił, gdyby akurat tego motywu w nim nie było.
"Miasto 44" ewidentnie skierowane jest do młodzieży. "Miłość w czasach wojny". Czy nie tak się go reklamuje? To pierwszy taki film. Pierwszy, w którym pokazane zostało wszystko. Tu nie było tematu tabu. Ginęli ludzie? Pokażmy to! Niech wiedzą jak było naprawdę. Deszcz krwi i części ludzkich kończyn? Nie ma sprawy! Uprawiali seks, bo był to jeden z niewielu sposobów chociażby chwilowej ucieczki od sytuacji w której się znajdowali? Dlaczego nie? To też ludzie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że po przemyśleniu tego co działo się w filmie dochodzi się do wniosku, że ci ludzie byli praktycznie w naszym wieku. I poszli walczyć o ojczyznę, wiedząc, że mogą zginąć. Niekiedy widzieli śmierć swoich najbliższych. A mimo to wciąż się trzymali. I tu przychodzi pytanie: co my zrobilibyśmy w takiej sytuacji? Pewnie wiele osób zarzekałoby się, że stanęliby do walki. W rzeczywistości, spieprzyliby jak najdalej się da. Tacy jesteśmy, nie ma co ukrywać. I dobijające jest to, że jesteśmy tak strasznie słabi. Nie radzimy sobie z codziennością. Więc jak mielibyśmy poradzić sobie w czasie wojny?
Uderzające wrażenie zrobiła na mnie jedna z końcowych scen, gdzie to filmowy Beksa "podstawia" się dwóm Niemcom. "Zaprasza" ich na swoje 19. urodziny, które właśnie obchodzi. Wie, że za moment zginie, a mimo to ma jeszcze siłę do żartu. Mija moment i ginie z ręki jednego z żołnierzy. Sam widok tego na ekranie, boli. Jak straszne musiało to być w rzeczywistości?
Morał tego filmu? Doceniaj to co masz, bo nigdy nie wiesz kiedy i w jakich okolicznościach to stracisz. Teraz jest fajnie, ale co będzie za jakiś czas?
Powinienem wiedzieć lepiej niż być godzić się na to
Teraz tylko omijasz mnie
Potykam się przez życie jak człowiek bez oczu
Bez oczu
Jak człowiek, który przegrał walkę
Na głowie miałam tyle spraw.. Na szczęście powoli z wszystkiego się wyplątuje, odzyskuje przynajmniej pozorną równowagę, ogarniam się. Zobaczymy ile czasu mi to zajmie. Jak narazie zwalniam i wcale nie jest tak źle.
"I shouldve said it all when I was close to you Like I was supposed to do" - James wie, co powiedzieć.
xx