Dzisiejszy dzień był jednym z najcięższych dni mojego życia...Od samego rana wszystko szło pod górkę, kłótnie rodzinne. Znów wróciły myśli samobójcze...czułem się nie potrzebny nikomu, chodź wiem, że tak dużo ludzi, przyjaciół i znajomych jest wokół mnie i cholernie mi na nich zależy, w tych chwilach chodź bardzo chce, nie potrafie przestać myśleć o śmierci. Wiem, że gdybym odszedł im było by ciężko. Nie dawałem już rady siedzieć w domu i wyszedłem, bo myślałem, że to mi pomoże...Na mojej trasie stanął kościół, wszedłem i zobaczyłem, że nikogo nie ma, więc postanowiłem usiąść i posiedzieć chwilę. Siedziałem i myślałem o tym wszystkim...nagle łzy zaczeły płynąć jak rzeczka nie wiedziałem co mam robić, uklękłem i prosiłem o siłe....Po chwili wstałem i udałem się w kierunku drzwi, na dworzu padał deszcz...nie ma to jak taki zimny prysznic w taki dzień. Dzień mężczyzny- ten dzień nie trafi na listę "Dobrych Dni"