Na początku czerwca byliśmy nad morzem..
Po powrocie długo nie trwało, a trafiliśmy do rawickiego szpitala.
Nasza pediatryczka podejrzewała chorobę kawasaki.
W szpitalu w ogólę nie wzięli tego pod uwagę. Leczyli go na zapalenie uszu i noso-gardła.
Wyszliśmy po sześciu dniach.
Byliśmy na kontroli i dwóch pediatrów. Nadal podejrzenie kawasaki.
Koniec końców w zeszły piątek trafiliśmy do leszczyńskiego szpitala na badania.
Na 90% było to kawasaki.
Na szczęście u mojego synka obyło się bez powikłań, które atakują naczynia wieńcowe i serce.
W końcu możemy odetchnąć z ulgą.
A Mateusz pełen sił i energii odpoczywa po chorobie.
I znów okazało się, że bez znajomości w tym kraju się nic nie zrobi..