Ja nie mogę co za dzień, jadąc po sziszę na mikołajki dla Bączka trafiłem wprost na... mohera :/
Baba zza autobusu chyba PKS'u wprost pod koła na niewidocznych pasach
wlazła, miała farta że jechałem 20-30, nie to nie są żarty, naprawdę tak wolno jechałem, no i szybko hamulec, ale i tak z prędkością ok. 10 km/h w nią wjechałem, huk był niezły, nie ma co, a jej moherowa głowa najpierw przytuliła się do mojej przedniej szyby, a ztaczając się zawadziła o lusterko, ja za chwile wyhamowałem, ze spokojem stanąłem z brzegu żeby nie tarasować drogi, podbiegam, babka prawie już wstała, ja otrzepałem jej beret z resztek śniegu, i tłumacze ze spokojem, że nie wolno tak wyskakiwać przed maskę, tym bardziej za autobusu, zaczęła wydziwiać, że ja mam patrzeć, a na szczęście była jakaś pani co widziała to zdarzenie i widziała ewidentny błąd mohera, moher odpuścił i rozeszliśmy się...
Oglądam autko z grubsza niby wszystko ok, ale wsiadam i włączam wycieraczki i jedna rozwalona, no ok, to duży koszt nie jest, ale Orszul mówi nagle 'ej, ty coś ci lusterko dziwnie się kiwa', więcej na ten temat pisać nie trzeba...
Potem szukamy miejsca pod sklepem, nagle widzę miejscówke, tylko przejadę przez mały śnieżek obok auta przede mną, okazało się że to ubita bryła i zawisłem, ale podszedł jakiś koleś i nam pomógł poprosił o złotówkę za pomoc i poszedł xD
Odwiozłem Orszula i mówi że sprawdzi czy nie ma przypadkiem lusterka do mojego bordowego DU, jadę i za chwile telefon 'jak chcesz to możesz wrócić bo mam', i oto ono jest na tej fotce. Wielkie dzięki Orszul, uratowałeś mnie ^^
Jutro dokładniejsze oględziny autka, mam nadzieje że tragedii nie ma...