Lekcje pewności siebie, polegające na oglądaniu tzw. celebrytek mających powyżej 180 cm, noszących na codzien obcasy poprawiają samopoczucie. Sezon na katowanie się ćwiczeniami, dietkami, bieganiem po lesie z Laną Del Rey tak aby z pierwszym dniem wakacji bez kompleksów pokazać się w bikini uważam za otwarty.
Czyżby wyznacznikiem "fajności" przestawały być glany i koszulki ulubionych zespołów a zaczynały modne tręcze, sweterki rybaka, miętowe rurki i 6-centymetrowe botki? Plus, oczywiście pomalowane paznokcie, trzy warstwy obowiązkowo, jak mówi moja kosmetyczka, pierwsza odżywka, druga właściwa i trzecia żeby pokryć całkowicie. I farbowanie. Może na blond, może brąz.
Glany zostaną na zawsze. Jako pamiątka, może jako obuwie ochronne na koncert, albo żeby znowu poczuć się małą dziewczynką. Ale jak być małą w takich szpilkach?