Ja nie rozumiem, dlaczego na internetach o godzinie 22:07 jest TAK MAŁO LUDZI, już nawet ignorując fakt, że są wakacje. Czytanie "Ferdydurke" idzie mi całkiem nieźle, jutro zaplanowany zakład mający wprowadzić parę zmian w moje życie, bo czuję, jak mi aspiracje topnieją w tym upale, a nie powinno tak być. Mama oddała mi ni z tego, ni z owego, bilet na Sigurki - w sumie już bez różnicy. Mimo że powinnam cieszyć się wakacjami niczym Laina Walker na widok swojego chłopaka, to jaram się wrześniem, który - chociaż niosący ze sobą cały rok przykrości na widok tych starych, obmierzłych gęb niektórych belfrów, zapowiada się obiecująco, szczególnie, że jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności dostałam zaproszenie na kolejną osiemnastkę od kogoś, z kim znam się niecały miesiąc, widziałam raz w życiu i piszę przez jakieś jedenaście dni. Chyba jestem zajebista, ale mam dość powtarzania tych samych błędów już, więc z całych sił staram się pozostać w pozycji neutralnej jak najdłużej się da.