Skarbeńko już pojechał :( Obudziłam się po piątej, wstałam o piątej trzydzieści, uszykowałam się i oczywiście jeszcze czekałam pół godziny, bo panowie się spóźnili. Po dwóch i pół godzinie byliśmy już na lotnisku we Wrocławiu, przeszliśmy się, zważyliśmy bagaż i różne takie, a potem już musiałam się pożegnać z Karolem jakieś dziesięć razy. Już mi go brakuje. A droga do domu była okropna, nawet nie będę wspominać. Po południu byłam na zakupach z Angeliką i kupiłam sobie szminkę i puder, bo swój wcześniejszy zgubiłam. Wieczorem poszłam na grilla do sąsiadów z mamą i Angeliką. Niedawno wróciłyśmy i znalazłam stary puder! W pudełku ze szczotkami i gumkami do włosów :D A podczas grilla umówiłyśmy się z ciocią na mały wyjazd do Joli, czyli gdzieś tam w okolice Łodzi. I jedziemy jutro rano właściwie na cały dzień.
Skarbeńko nie może pisać ani dzwonić, więc dostałam od niego tylko jedną wiadomość z bramki.