photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 4 CZERWCA 2012

Miasto moje w Tobie moje....

....paranoje....

 

 

Działo się tyle, że nie jestem w stanie opisać nawet jednej trzeciej.....kilka razy zabierałam się, ale zmęczenie mnie kładło na łopatki.....brak czasu i sesja też nie sprzyjają.

 

Napomknę tylko, że udało mi się w końcu zagrać w paint ball. Nawet jedną misję wykonałam całkowicie sama gdy reszta mojej drużyny dała się wystrzelać- krótko mówiąc zabawa przednia i z pewnością powtórzę- wcale tak bardzo nie boli jak mówią.... Z innych nowości: zostałam mianowana szefem koła kpk....z czego chyba się cieszę choć będzie pełno roboty w przyszłym roku akademickim. Z kryminalistykami działalność ruszyła pełną parą. Jak nie zajęcia dla dzieciaków (na których zacięłam się scyzorykiem, a po zajęciach jakaś mała dziewczynka zastosowała wobec mnie obchwyt- na szczęście nie skończyło się to odruchową obroną) to prowadzenie warsztatów w ramach dni nauki wraz z kołem antropologów- gdzie udawałam medyka sądowego, a mój biedny kolega: zwłoki (leżał przez jakieś 6 h na twardej ławce podczas gdy ja prezentowałam na nim stężenie pośmiertne kończyn- śmialiśmy się, że zamiast plam opadowych będzie miał odleżyny. Ogłosiłam też konkurs na rozśmieszanie zwłok- gdyby zaczął się śmiać tłmaczylibyśmy to grupie procesami gnilnymi), wywiady w radiu, a ostatnio wykłady na pikniku naukowym z ramienia wydziału i stanie przy stoisku naszego wydziału w celu promowania kierunku prawo. Muszę powiedzieć, że bardzo to lubię, ale przez to, że i w drugim kole jest dużo do roboty (w tym również prowadzenie zajęć) to zdarza się, że codziennie jest coś do obmyślenia, omówienia, zrobienia. Teraz kiedy sesja ruszyła pełną parą doszły jeszcze egzaminy, a za niedługo egzamin na kolejny stopień KM- w przeddzień najważniejszego i najtrudniejszego egzaminu na wydziale, jaki mam w tym roku. Uczę się z grupą ludzi w pokoju kół naukowych- to powinno pomóc. Co do KM. zakumplowałam się trochę z moją instruktorką KM- bo startowała ostatnio na EFS 2 i wpadła do mnie w przeddzień wyjazdu, żeby moja współlokatorka zrobiła jej warkoczyki. Walkę wygrała co ogromnie mnie cieszy. Szykuje się przed nią niezła kariera sportowa. Zasugerowała, żebym też zaczęła starty w MMA, ale ja wiem, że mam za słaby boks, a poza tym gdybym już miała jakieś sporty walki uskuteczniać to przede wszystkim byłoby to JUDO, a że nie chcę tego robić to ma tematu. Natomiast na treningach trwa teraz czas solidnych przygotowań do kolejnych stopni. Muszę przyznać, że odczuwam nieco, że traktują mnie dość poważnie- wiedzą, że mi zalieży i chyba w tym cały tego sens. G. zaproponował mi po jednym z porannych treningów pozostanie na indywidualnym treningu VIP protection, który prowadził jednej osobie, a po tym treningu jeszcze mini trening walki w parterze <zakwasy 3 dni-co dla mnie już jest rzadkością>. J. również niedawno kazał mi przez chwilę prowadzić za siebie ćwiczenie mimo, że na sali były osoby starsze ode mnie stopniem. Doceniam to i staram się być na treningach jak najlepsza, a w domu czasem wieczorem analizuję techniki, których nie załapałam za pierwszym razem- kocham to i mam nadzieję, ze każdy z moich egzaminów będzie zdany perfekcyjnie. Z innych perypetii- W ramach nocy muzeów mój dobry przyjaciel zapisał kilka osób (w tym mnie) na nocną wycieczkę po okolicy miasta, w której funkcjonowało żydowskie Ghetto. Całość startowała o 23.00, a skończyła się o 2 w nocy. Opowiedziano nam pełno ciekawych i bardzo smutnych historii, które uświadomiły mi po jakiej ziemii chodzę każdego dnia.....Niesamowite przeżycie- choć w jednym momencie jakkolwiek głupio to zabrzmi- popłynęły mi łzy- kiedy przewodnik odczytywał słowa wypowiadane na pewnym placu miasta pewnego tragicznego dnia. Z upływem lat człowiek traci jakąś taką brawurową beztroskę w myśleniu. Uświadamia sobie, że słyszane historie dotyczą ludzkiego losu i dlatego mają wymiar tragiczny i straszny.... Pokochałam moje miasto jeszcze bardziej- za te jego smutne historie, za to co skrywa w swojej codzienności, w ulicach i w budynkach. Naprawdę rozumiem mojego przyjaciela z tym jego lokalnym patriotyzmem. To miejsce jest niepowtarzalne. Kocham je z każdym dniem coraz bardziej. Cieszę się z tego, że los mnie tu przyciągnął.....Mam nadzieję Syjamie, że wrócisz tu do mnie bo Ciebie tu tylko brak, a wiem, że też tęsknisz za swoim Miastem....Teraz będzie radośniej: Urządzałyśmy w ten weekend imprezę tematyczną Bogowie Olimpu. Ja byłam Artemidą. Udało mi się ściągnąć moją starszą siostrę na tę okazję (na 3 dni!!!). Jej ostatnia wizyta w moim mieście była kilka lat temu, kiedy byłam na 1 roku. Przebierała się za Eris. Była masa przygotowań, ja jeszcze na dobitkę akurat miałam egzamin w dniu jej przyjazdu, a następnego dnia  wykłady prowadziłam w ramach pikniku naukowego. W połączeniu z małym zwiedzaniem, przygotowaniami, sprzątaniem, chodzeniem i ogarnianiem wszystkiego- w chwili rozpoczęcia imprezy myślałam, że wywinę kopyta ze zmęczenia (wcześniejszych pobudek o 4-5 rano i ograniczonego limitu spania nie odespałam). nie tylko ja zresztą- Chłopak A. ledwo stał na nogach po całym dniu gotowania, w ogóle cały dom organizatorów ledwo ciągnął gdy zebrali się goście- nie wszyscy przybyli, niektórzy się nie przebrali, ale ruszyło z buta. Jedzenia i picia było standardowo za dużo, dwie osoby uciekły o 12:00 w nocy i kiedy z rozpaczą myślałam, że impreza jest drętwa i nieudana zaczęło się rozkręcać. Gra w Twistera, kalambury, konkurs na najlepszy strój z nagrodą w postaci złotej puszki "z pandorą :D"no i zwykłe, imprezowe żarty i pogadanki. Moi (i Ci nie moi) znajomi byli super. Do rana rozmawialiśmy, a kiedy odprowadzałam ostatnich prawie gości czułam taką euforię- bo uświadomiłam sobie, że otaczają mnie naprawdę fajne osoby i chyba zwyczajnie lubią mnie taką jaka jestem, a ja jestem w odpowiednim miejscu w swoim życiu. Największą niespodziankę zrobił mi ostatni z moich gości, który zbierając się zapytał "czy siostry W. mają jakieś plany na najbliższe 1,5 h". Na nasze "Nie" wyciągnął nas z mieszkania i zawiózł nas na najwyżej położony punkt miasta Ł. (góra R.) i pokazał panoramę miasta (opowiadając przy okazji co jak i gdzie). Kiedy już stamtąd wracaliśmy nagle skręcił w inną ulicę niż powinien, a kiedy spytałam czy aby dobrze  jedzie powiedział " Ty się mnie nie musisz pytać czy ja wiem gdzie jechać", na moje "no, ale ja wiem gdzie mieszkam" oznajmił, że zabiera nas jeszcze w kilka miejsc (które jak usłyszał bardzo chciałabym pokazać siostrze, a że nie jestem zmotoryzowana pewnie nie dałabym rady po nieprzespanej nocy). Znów robił za przewodnika- co przy jego koszmarnym zmęczeniu po imprezie i nieprzespanej nocy- było naprawdę fantastycznym gestem z jego strony- w sumie chyba jakieś 3 h wyszły tego zwiedzania. I znów to dało mi do myślenia- skąd ja mam tyle szczęścia, żeby znać tak cudowne osoby :D To miasto dało mi prawie wszystko, czego można chcieć- przez mojego zaprzyjaźnionego przewodnika, nocną podróż w historię miasta i kilka innych rzeczy- zrosłam się duszą z Miastem, w którym żyję. Bardzo lubię oglądać stare zdjęcia różnych ulic i miejsc w Ł. Kupiłam sobie dwie pocztówki przedstawiające znane ulice Ł. sfotografowane między 1940/1945 rokiem.......Spotykają mnie tu dobre rzeczy. Coś szumi w murach tego Miasta.......a ja chciałabym jeszcze tylko Was tutaj zobaczyć..........

 

Cieszę się, że moja siostra mogła tu być i zobaczyć choć trochę. Cieszę się, że była taka wesoła i pewna siebie, cieszę się, że mam tutaj naprawdę fantastycznych przyjaciół i cieszę się, że zawsze, nie ważne gdzie jestem- mam Was.......Wszystko jest tak zwyczajnie i po prostu dobrze...

Komentarze

night0life Czytając wczoraj tą notatkę Twą... zrobiło mi się smutno... sentymentalnie smutno... Brakuje mi tego miasta... Od dziecka mnie coś tam ciągnęło i wiem, że to miejsce zawsze będzie w mojej głowie... czasem żałuję, że wbrew całemu światu nie walczyłam o to by tam się osiąść... a przecież byłam już tak blisko... w tedy poznałam O. I podejrzewam, że dzięki Wam poznałabym kolejne osoby i przetrwałabym tam ze sobą w swoim życiem... A może tak miało być, bo choć Ł. jest dla mnie sentymentalnym miejscem, miejscem za którym zawsze będę tęsknić i z pewnośćią tam wrócę... to jest mi tu dobrze w Zakrzewku... wiem, że to dziwnie brzmi... ale naprawdę mogę tu być...
06/06/2012 11:21:40
drstwor mi teraz palą się świeczki w oczach. może trochę przez zmęczenie ale na pewno najbardziej z tęsknoty. Za Ł. za Tobą. mi to miasto zwróciło wszystko; co nasz stary mordor mi odebrał na starcie.nadzieję; pewność siłę i dom. Dużo bym dała żeby wrócić. To miejsce w którym teraz jestem jest takie bardzo niełódzkie... gdyby nie to; że jest tu O byłoby to nie do zniesienia. mam nadziejęl ze los będzie dobry. Fajna notka;) Fajne życie :*
06/06/2012 5:43:49
raven8 Zuziu... Masz do okoła fantastycznych ludzi bo sama jesteś fantastyczna, nawet jesli czasem tego nie dostrzegasz. (To nie wazelina to fakt, oraz cześć mojej nowej wiedzy :) ) Jeśli Czujesz się dobrze przyciągasz dobro, które jeszcze potęguje to uczucie czyniąc z tego najprawdziwsze perpetum mobile :D Tworzy sie magiczny krąg pozytywnych wibracji, im więcej dobrych myśli dajesz sobie i innym tym więcej ich otrzymujesz od świata, A jedyne co musisz robić to dbać by w twojej głowie niepojawiały sie troski i zmartwienia, nie mowie byś przestała byc odpowiedzialna i zaczeła byc beztroska, Poprostu staraj sie juz zawsze trzymać to swietliste uczucie w sobie ktorym teraz tak promieniujesz. Ochronisz w ten sposób swoj magiczny krąg :) a gdy kiedykolwiek zdażą ci się przykre myśli rozgoń jej jakąś pozytywną myślą, na przykład o wszystkich pięknych chwilach jakie przeżyłaś lub o jednej bardzo szczególnej :)
Jesteś teraz w pięknym miejscu w swojej glowie, i duszy, i dbaj o nie, a zostaniesz w nim na dobre ;)
05/06/2012 0:18:47
Info

Tylko obserwowani przez użytkownika zyzgul
mogą komentować na tym fotoblogu.