zapewne wspominałam już o tym, że wszystkie moje zdjęcia zostały bezczelnie i bezlitośnie potraktowane, a dokładniej - usunięte. nie mam nic, oprócz kilku płytek, na których również NIC nie ma.
ale to tam, pieprzyć.
miałam wam nie mówić, ale w przypływie pewnych niezidentyfikowanych emocji założyłam nowego pb.
nie powiem wam jak się nazywa, nie ma nawet tam żadnego zdjęcia, ale pożyjemy, zobaczymy.
on czeka na te lepsze, a nie jakieś, za przeproszeniem, gówno.
dzisiaj odwiedziłam wszystkim znany MOKSiR. konkurs jak co roku, tylko jakaś podejrzanie mała konkurencja...
w sensie, że mało ludzi, a nie że beznadziejni. nie liczę na zbyt wiele, nie poszło mi najlepiej, ale czego się można spodziewać, po tekście, który się ledwo umie na pamięć i nie warto nawet wspominać o jego 'interpretacji'. jutro część druga, libiąż - szekspirowski.
nic wam i tak więcej nie powiem. i tak nie będziecie tegp czytać.
zaraz się wybieram na lekcję z nativem (boooż., jak ja tego nie lubię!)
no i jutro kciuki trzymać, no! :-*