wróciłam do punkty wyjścia.
chyba nie potrafię się obejść bez t e g o.
już nawet wolę nie myśleć co mnie jutro czeka,
ale jestem dziwnie spokojna. nawet poprawa z matmy mnie nie stresuje
czyżbym po raz pierwszy w życiu była pewna, że się uda?
chyba już tylko może być gorzej.
więc pozytywne nastawienie - tego mi życzcie.
słucham sobie i sobie gram
na pianinku, moim starym, rozstrojonym ale zawsze
znowu to polubiłam
chyba za długa przerwa - już nie umiem znienawidzić tego wszystkiego co nie wychodzi
i zgubiłam głowę. dosłownie.
pofrunęła za bardzo do góry ...
miejmy nadzieję, że jutro znajdzie się na swoim miejscu
: *