- Trochę mi wstyd, że nic nie wiem o tym żużlu.
- Przecież nie masz się czego wstydzić. A jak się chcesz czegoś dowiedzieć, to u źródła najlepiej.
- No masz rację. To do wieczora?
- Powiem im jak tylko zejdą na kolację.
O godzinie 19.00 skończyłam swoją zmianę i byłam wolna. Paweł kończył za godzinę, więc pojechałam do domu przebrać się i powiedzieć Dawidowi, że wrócę później. Następnie pojechałam do umówionej kawiarni i kupiłam sobie ciastko. Niedługo później dołączyli do mnie Maciek, Kacper i Paweł.
- Cześć! - przywitali się chłopaki.
- To jest Anka - Paweł zwrócił się do Kacpra - Anka, poznaj GinGera.
- Miło mi - uśmiechnęłam się.
- No dobra. To co robimy? Będziemy to tak siedzieć, czy gdzieś idziemy?
- Proponuję kręgielnię. Czynne całodobowo powiedział Maciek.
- Okej, no to w drogę.
Droga zajęła nam 10 minut. W czym czasie dużo gadaliśmy i przyzwyczajaliśmy do siebie. Chłopaki są całkiem spoko. Widać, że łatwo nawiązują kontakty. W tej branży chyba to potrzebne.
Dotarliśmy do celu i od razu zabraliśmy się za dobór butów i opracowywanie strategii. Postanowiliśmy się podzielić na dwie drużyny. Ja z Pawłem, Maciek z Kacprem. Już dawno nie byłam na kręglach. Kiedyś, z mamą i tatą jeździliśmy co tydzień i robiliśmy zawody. Najlepszy dostawał nagrodę. Chciałabym się cofnąć do tych czasów. Na te wspomnienia humor zmienił mi się błyskawicznie. Chłopaki to chyba zauważyli.
- Co jest? Jak chcesz zmienić partnera, to spoko.
- Nie, nie o to chodzi. Nieważne, możemy zaczynać?
- Nie, dopóki nie powiesz o co chodzi - powiedział stanowczo Maciek.
- Nie dacie mi spokoju, prawda? - westchnęłam.
- Znamy się parę godzin, a ty już wszystko o nas wiesz.
- No dobra. Chodzi o to, że zawsze z rodzicami jeździłam na kręgle. No i teraz wszystkie wspomnienia wróciły.
- Coś nie tak z twoimi rodzicami? - zapytał Kacper.
- Mama nie żyje, a tata wyjechał do Stanów ze swoją partnerką i nas zostawił. Mnie i Dawida.
- Przykro mi..
- Mnie też. Ale nieważne, nie chcę o tym gadać. Wracamy do gry? - uśmiechnęłam się.
- Jasne. Zaczynacie!
Bawiliśmy się świetnie. Tego mi było trzeba. Oderwać się od codziennych problemów, pobyć trochę ze znajomymi. Przypomnieć sobie jak to jest rywalizować i cieszyć się z każdej wygranej.
Ostatecznie, po zaciętej walce padł remis. Pogratulowaliśmy sobie i poszliśmy na rynek. Tam usiedliśmy na murku i rozmawialiśmy. Zupełnie zapomniałam po co wyszłam na to spotkanie. Przypomniał o tym mój kuzyn.
- Anka, chyba chciałaś o coś zapytać.
- A, tak, chciałam. Tylko się ze mnie nie śmiejcie - uśmiechnęłam się.
- No dajesz.
- Bo słyszałam, że jeździcie na żużlu. Paweł mi troche o tym opowiadał i chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej.
- A byłaś kiedyś na zawodach? - zapytał GinGer.
- Nie byłam. Dlatego pytam. Jakbym była to coś bym kumała z tego - zaśmiałam się.
- Debil ze mnie - zrobił facepalma.
- Dobra, dobra. Opowiadaj!
- Ale to się tak nie da! Musisz pójść na mecz.
- Mecze się odbywają w niedziele, tak?
- Z reguły. Przyjdziesz na następny?
- Chciałabym, ale brak funduszy.
- Daj spokój, bilet ci załatwimy. W takim razie widzimy się w niedzielę? - uśmiechnął się Maciek.
- Skoro tak, to w porządku. A teraz wracam, bo brat będzie się martwił.
- My też już spadamy. Podwieziemy cię.
- Dzięki, ale nie trzeba. Pojadę autobusem - chciałam się wymigać, bo było mi wstyd za to, gdzie mieszkam. Oni są sławni i mieszkają w luksusach, a ja w biednej chatce.
- Nie ma mowy, nie będziesz się po nocach włóczyła. Jeszcze ci się cos stanie!
- Umiem sobie poradzić - uśmiechnęłam się na samą myśl o tym, ze kiedyś brałam lekcje judo - Do zobaczenia jutro w hotelu!
___
Dobra, jutro będzie ciekawsze, obiecuję :D