Ale to nie jest mój ogród. Jednak taki widok z okna - chciałoby się wcześnie wstawać, by zobaczyć tę plastyczność porannych promieni słońca - na lampie, na różach, na trawie pokrytej szronem... Lubię, to najładniejsza, najwspanialsza, najczystsza i najoptymistyczniejsza pora dnia. Pora życia. A 99% ludzi ją z pełną premedytacją tak po prostu, pospolicie przesypia... ten cholerny świat wyciskający ostatnie poty. Które wsiakają w beton i w prześcieradła.
Ja dzisiaj oglądałam wschód słońca na stacji kolejowej. Chyba tylko na wschód słońca się tam wybrałam, no bo skoro ja oglądam tam słońce o godzinie 7:05, a pociąg przyjeżdża dopiero niecałą godzinę później? Ostatnio mnie nie lubią te smętne, zezowate stalowe bestie...
A potem z drzewa spadały liście. Ale tak naprawdę, tak jeden po drugim, jak kapiąca woda z przeciekajacej rynny - kaaap... kaaap... bo spadały tak delikatnie, płynnie i zmysłowo, jak na zwolnionym filmie, dokładnie tak jak dzieciom się tłumaczy w przedszkolu, że liście spadają. To one właśnie tak spadały. Kaap... kaap... leniwie, powolnie, bo i dokąd im się śpieszyc? W świecie liści nie istnieje coś tak człowieczo absurdalnego jak pośpiech. One oglądają wszystkie wschody słońca.
Zapatrzyłam się, uśmiechnęłam się i tak stałam taka zapatrzona i taka uśmiechnięta i nagle zauważyłam, że patrzy na mnie jakiś pan. Jest dość skonsternowany, co chwila ogląda sie za siebie, znowu patrzy na mnie, znowu patrzy za siebie i wyraźnie czegoś tam szuka (ach, no nie autystyk, nie asperger, bo zdecydowanie wytworzył między nami wspólne pole uwagi!), ale biedaczek nie mógł absolutnie dostrzec nic godnego zainteresowania za swoimi plecami, w co ja akurat wyraźnie wlepiałam roześmiane gały. Było tam tylko trochę zupełnie codziennego betonu, codzienne domy, płoty te same co zawsze i jakieś całkowicie bezsensowne drzewa, których pan pewno nawet w ogóle nie spercepował aż do samego mózgu. Że tak powiem.
Ale żeby już pana dłużej nie konsternować szybko odwróciłam się i znowu patrzyłam na pełznące słońce. Ono tak zawrotnie szybko pełznie, że nie macie pojęcia. Co znaczy, że bardzo szybko wirujemy. Co właściwie wszystko tłumaczy.
I ten biedy, skonsternowany pan, który nie widział za swoimi plecami kolorowych liści pełnych gracji i szczęścia, opadających leniwie z jesiennego drzewa.
---------
i titu ritu titu tu...