Super rozpoczęłam dzień. Połamał mi się rano aparat na zęby. Może da się jakoś skleić kropelką. Bo nie mam 3 stów na nowy. A jak nie no to trudno. To i tak ten dolny, więc tragedii nie będzie, bo mam tam jeszcze przyklejony drucik. Najwyżej trochę mi się pokrzywią zęby.
Potem już tylko gorzej. Cały dzień spędziłam chodząc po galeriach handlowych. Nienawidzę zakupów. Ale przynajmniej kupiłam sukienkę i żakiet na obronę. Chociaż to mam już z głowy.
Na pocieszenie za to chodzenie po sklepach kupiłam sobie torebkę w kotełki. Od dawna nad nią myślałam, ale jakoś zawsze były pilniejsze wydatki i sobie odmawiałam. Dzisiaj się na nią skusiłam. I tak musiałabym jakąś niedługo kupić, bo stara torebka już mi się tak poprzecierała, że nie wygląda zbyt dobrze. A że akurat była na przecenie, a zbliżają się moje urodziny, to zrobiłam sobie taki prezent od siebie dla siebie. Co prawda od pół roku planowałam, że na urodziny kupię sobie perfumy, bo już mi się skończyły moje ulubione. No ale realia są takie, że i tak nie wystarczyłoby mi na nie. Torebka też jest ok. Bardziej praktyczna.
Trochę jestem na diecie, ale nie wiem czy długo na niej wytrzymam. Na razie jestem tydzień i ważę 3 kg mniej. Trochę mało. Ale też jakoś specjalnie się nie głodzę. I tak jem o wiele za dużo, po prostu staram się wybierać zdrowsze rzeczy. W tym momencie nie ma opcji żebym jadła mniej, bo od jakiegoś czasu nauczyłam się zajadać stres i jak nie będę mogła tego robić, to nie wiem jak inaczej go trochę zmniejszę. Więc na razie zostanie tak jak jest, a potem będę nad tym pracować. Jednak fakty są takie, że muszę trochę zmniejszyć wagę. Nie ma się co oszukiwać, upasłam się.
W końcu spadło trochę śniegu. Szkoda, że nie więcej.