I jak mówiłam dzień spędziłam sama. Przynajmniej się wyspałam i choć na moment wyłączyłam swoje uczucia, myśli, emocje. To było takie przyjemne, ale niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy. Tak samo jak i dobry dzień szybko skończył się porażką. Tracę przyjaciela i w sumie najbardziej to mnie teraz boli. Już nawet nie obchodzi mnie to, że przez cały dzień Dominik nie dał znaku życia. Ważne jest to, że tracę kogoś, kto w moim życiu jest wodą. Bez niego nie ma nic, a raczej jest coś, tylko, że kompletnie bez sensu. Czuję się podle, bo dochodzę do wniosków, że to wszystko przeze mnie, że to ja wszystko zniszczyłam, bo w sumie taka jest prawda. Nienawidzę siebie za to. Za to, że nie potrafię nikogo nie zranić. Chciałabym móc któregoś dnia powiedzieć tej osobie, że w każdej sekundzie o niej myślałam i, że nie jest dla mnie byle kim. ŻE BEZ NIEGO NIE MA MNIE. Oddalamy się od siebie, a mi coraz bliżej do krawędzi przepaści. Czuję, że niedługo runę w dół i wcale nie będę aniołem i wcale moje skrzydła mnie nie uniosą. Bo anioły nie ranią przyjaciół, a już na pewno nie takich. Chciałabym, żeby kiedyś zostało mi wybaczone, to co zrobiłam teraz. Życie, dlaczego musisz być takie skomplikowane? Jeśli już takie chcesz być, to daj mi chociaż to, czego zawsze miałam mało. Daj mi miłości i poczucia bezpieczeństwa, i tego, żeby nie czuć się tak strasznie beznadziejną.
https://www.youtube.com/watch?v=8w600YIpkoY