Stadion Narodowy w Warszawie - najnowocześniejsza arena sportowa w Polsce.
Jest piękny i ogromny, a sam jego widok zapiera dech w piersi. Przeżywałam to wszystko wczoraj dokładnie i na nowo podziwiając go od środka po raz pierwszy. Widując go codziennie po kilka razy, niby z bliska bo z przystanku na Rondzie Waszyngtona, nie zdawałam sobie nawet sprawy, jak wielka to jest konstrukcja. Dopiero po przekroczeniu bram dotarło do mnie, że właśnie wchodzę na obiekt klasy europejskiej, a może nawet światowej. Obsługa niestety pozostawia wiele do życzenia, samo dostanie się na płytę boiska zajęło mi ok. 40 minut, gdyż żaden ze stewardów nie potrafił wytłumaczyć mi jak mam tam dotrzeć. Gwizdek sędziego słyszałam z korytarza w którym zakładałam kamizelkę Foto. Przykro mi, ale mam nadzieję, że szybko to się zmieni i szczerze trzymam za to kciuki, bo przecież za niespełna dwa miesiące zaczynają się Mistrzostwa Europy, na które przyjedzie wielu kibiców nie tylko z Polski.
Bunt kibiców?
Spodziewałam się, że mecz przyciągnie tłumy kibiców - i tak właśnie było. Ale nie do końca. Wielu kibiców Legii postanowiło "olać" mecz w ramach protestu w sprawie Pucharu Polski. Przeczytałam na ten temat mnóstwo złośliwych i szyderczych komentarzy na kilka dni przed meczem. Również grupa moich znajomych - kibiców Legii wypowiedziała się tak samo. Jednak żyleta pozostała wierna i przybyła dopingować swoich na tym spotkaniu. Pojawili się także kibice z Hiszpanii. W rezultacie na trybunach zasiadło ok 30 tys. kibiców, co jest dość słabym wynikiem, gdyż Stadion Narodowy pomieści ok. 60 tys.
Wynik meczu a oczekiwania
Oczekiwania wobec meczu były bardzo duże. Każdy przecież chciał, aby pierwsza bramka na Narodowym padła "z nogi" Polaka. Ismael Blanco zmarnował kilka dobrych sytuacji do strzelenia bramki, między innymi rzut karny podyktowany przez sędziego po faulu Ruiza na Żurku w 53 minucie spotkania. Niestety niewykorzystane akcje mszczą się bardzo szybko i nasze plany pokrzyżował napastnik Sevilli - Baba Diwara, który trafił do bramki legionistów aż dwa razy. Media okrzyknęły to spotkanie "historyczną porażką Legii". Mimo przegranej, humory dopisywały chyba wszystkim. Wiele śpiewów i okrzyków gościło na ulicach Warszawy zaraz po meczu. Osobiście nie widziałam, aby doszło do jakiegoś incydentu, co cieszy mnie bardzo, bo przecież kibice w Polsce ciągle nie mają dobrej opinii, tak samo jak nasza Reprezentacja.
S.W
Ty pomyśl co będzie już po euro - znowu podwyżki paliw, wszystkiego, bo dług jakoś trzeba spłacić =.=