Moi drodzy.
Wiem, że moje wpisy na tym blogu są pełne optymizmu i chęci do życia, ale ostatnio przez przypadek zostałam nakłoniona do rozważań na powyższy temat. Piszę to nie po to, by wyznać gorzkie żale, lecz by uświadomić powagę sytuacji.
Myślę, że każdy przynajmniej raz w życiu spotkał się z terminem 'depresja'. Problemem jest dla mnie to, że w obecnych czasach ludzie bardzo lubią nadużywać tego terminu. Kilkudniowy spadek nastroju, niechęć do pracy czy codziennych czynności, brak zapału do czegokolwiek - i już większość leci do psychologa mówiąc, że ma depresję.
Dlaczego tak mnie to boli i wewnętrznie drażni? Bo przez taką powierzchowną ocenę sytuacji i nie zdawanie sobie sprawy z rzeczywistego znaczenia terminu 'depresja' społeczeństwo zaczęło bagatelizować problem. Depresja jest tak naprawdę poważną chorobą, którą cholernie ciężko jest zwalczyć i zazwyczaj nie obejdzie się bez farmakoterapii. Poważną, bo znacząco wpływa na nasze życie, ale - przede wszystkim - psychikę. Z kolei jeśli nasza psychika nie funkcjonuje w odpowiedni sposób, diametralnie zmienia się wszystko. Fizyczną chorobę można wyleczyć bardzo szybko i prosto. Chorobę psychiczną leczy się zdecydowanie dłużej i ciężej, a bez wkładu w to, by z niej wyjść, sukces nie jest możliwy.
Większość osób obecnie, gdy słyszy słowa 'Mam depresję' przewraca oczami i mówi - weź się do roboty, znajdź sobie zajęcie, przestań się umartwiać, przesadzasz. <-- Tu właśnie leży problem - społeczeństwo nie ma świadomości, co dzieje się w głowie osoby chorej.
To nie jest tak, że po prostu ma się doła i nic się nie chce. Tak depresję postrzegają ludzie, którzy chcą znaleźć łatwe wytłumaczenie dla niepowodzeń w swoim życiu. Jak to wygląda naprawdę? Co towarzyszy tej chorobie?
Znaczny spadek samooceny, poczucie odrzucenia od środowiska, izolacja od innych ludzi, poczucie ciągłego i nieuzasadnionego smutku, nieodczuwanie przyjemności z wykonywania jakichkolwiek czynności (szczególnie tych, które do tej pory dostarczały nam pozytywnych wrażeń), apatia/nieodczuwanie emocji, zobojętnienie, niechęć do wszystkiego, brak pozytywnych myśli, pojawia się pesymizm i brak koncentracji oraz zaburzenia snu. Ważnym jest to, że powyższe objawy utrzymują się przez dłuższy czas i występuje przynajmniej kilka z nich jednocześnie.
Jako osoba, która doskonale wie, co to znaczy depresja, chcę uświadomić, że przez takie powierzchowne nadużywanie i bagatelizowanie problemu ludzie chorzy mają naprawdę pod górkę, bo społeczność traktuje ich jako zwykłych nieudaczników o słabej odporności na stres czy ból. A w rzeczywistości to ciężka, smutna i bolesna choroba, wynikająca często z traumatycznych przeżyć, a nie chwilowe wahania nastroju, jak u kobiety w ciąży.
Dlatego następnym razem zastanówcie się proszę, gdy będziecie chcieli użyć tego słowa zupełnie bezpodstawnie. Szanujmy się nawzajem.
Wasza Zawszezdrowo.