Tytuł wpisu adekwatny do zdjęcia. S7, południowa obwodnica Gdańska.
Zostaliśmy w Poznaniu o jeden dzień dłużej, niż planowaliśmy, a i tak nic nam to nie dało. Nic nie zwiedziliśmy, bo było tak piekielnie gorąco, żeśmy tam leżeli na łóżkach i się roztapiali, a w wolej chwili braliśmy zimne prysznice.
Byłoby wspaniale i z pewnością niesłychanie miło bawilibyśmy się przez te trzy dni, gdyby było o 10 st. chłodniej.
Ale nie było prezcież źle. Poznaliśmy w hostelu Marokańczyka z Barcelony, który kibicuje Realowi Madryt i mówiącego po Polsku Mołdawianina. To z nimi spędziliśmy wtorkowy wieczór siedząc w kuchni i rozmawiając o sprawach wszelakich.
Do minusów wyjazdu mogę dodać poniesienie kosztów większych, niż przewidywane.
Wróciliśmy w środę o 16:30, dwie godziny przed meczem, na które miliśmy z Danielem i Patryiem już wykupione bilety. To był długi mecz... 1:1 (k. 2:3). Potem spotkaliśmy się jeszcze z Pawłem, Olkiem i Kamilem. Mieliśmy przygodę na starym boisku GOSiRu (ćmik uciekł), przeszliśmy się do Redłowa, a potem bawiliśmy się taśmą ostrzegawczą do ogradzania np. terenu budowy. To było fajne, wieczór nieśłychanie udany!