photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 3 LUTEGO 2012

Dzielny, mały człowiek.14.

Szczecin ;)

 

znalazłam to w necie i reszte opowiadań jakie będę tu dodać też będą z internetu !

 

Powiadają, że każdy ma taką historię, która złamie ci serce. Mój młodszy brat Nicholas miał raka. Wypadły mu wszystkie włosy i był taki słaby, że prawie nie mógł chodzić. Nie mogłam już dłużej patrzeć na ból, który czaił się w jego oczach. Jego wspomnienia z dzieciństwa nie był związane ze świętami Bożego Narodzenia, obozami ani zabawkami; jego wspomnienia to szpital, kroplówki i transfuzje krwi. Pamiętam, że wszystko zaczęło się kiedy miał zaledwie trzy lata. Najpierw na jego ciele zaczęły się pojawiać straszne siniaki. Nie zastanawialiśmy się nad tym dopóki nie zaczęły się pokazywać w takich miejscach, gdzie nie powinno ich być, na przykład pod pachami i na głowie. Potem zaczęły się krwotoki z nosa, które powtarzały się bardzo często. Mama zawsze przypominała nam: -Nie szalejcie z Nicholasem, bo zacznie mu lecieć krew z nosa. Okazało się, że jest chory na raka. Była to ostra odmiana białaczki limfatycznej, którą można dość łatwo wyleczyć. Siedemdziesiąt procent dzieci osiąga remisję w ciągu jednego roku, a pięćdziesiąt procent z nich nigdy nie ma już nawrotu choroby. Szanse Nicky'ego były więc duże. Natychmiast został poddany chemioterapii, by powstrzymać dalszy rozwój choroby. Wszystko poszło dobrze dobrze, chociaż było bardzo ciężko. W poniedziałki, wtorki i środy jeździł do szpitala na zabiegi, a przez resztę tygodnia przebywał w domu - chory i całkowicie wyczerpany. W tamtym roku nie chodził do przedszkola, ale w ciągu dziewięciu miesięcy nastąpiła remisja i wszyscy byliśmy bardzo szczęśliwi. Na jakiś czas życie wróciło do normy. Aż do pewnego dnia, gdybyłam w pierwszej klasie liceum... Wróciłam do domu i zobaczyłam, że rodzice siedzą na kanapie. Zdziwiło mnie to, ponieważ nigdy nie było ich w domu, kiedy wracałam ze szkoły. Gdy zobaczyłam ich łzy, wiedziałam, że spełniły się moje najgorsze obawy. Rak wrócił. Nicholas miał wówczas pięć lat i od mniej więcej dwóch lat znajdował się w stanie remisji. Wszyscy myśleliśmy, że pokonał chorobę, lecz wtedy lekarze znaleźli guz w jego klatce piersiowej. Nie znali jego rozmiarów, więc natychmiast wyznaczyli datę operacji. Zamierzali zrobić małe nacięcie w klatce piersiowej mojego brata i usunąć guz. Istniała możliwość, że wytną go jeszcze tego samego dnia. W dzień zabiegu wszyscy wstaliśmy bardzo wcześnie, by pojechać z Nicholasem do szpitala. Usiedliśmy w surowej białej poczekalni B-3, 'holu nowotworów'. Byłam tam więcej razy, niż mogłam wytrzymać. Przez ostatniedwa lata widziałam tyle łóżek z maluchami, które matki odwiedzały coraz rzadziej i rzadziej, oraz dzieci, które wiedziały, że nie przeżyją. W takiej sali unosił się obrzydliwy zapach śmierci, opowiadający historie o dzieciach, którym ten cichy zabójca zabrał życie. Czekaliśmy tam chyba całą wieczność. Po czterech godzinach w drzwiach z napisem 'Sala operacyjna' pojawił się onkolog Nicky'ego, doktor McGuiness. Wciąż miał na sobie fartuch, w którym przeprowadzał zabieg. Przywołał nas ruchem ręki, co oznaczało, że musimy porozmawiać. Usiedliśmy, trawieni strachem. -Nicholas jest już po operacji, a narkoza niedługo przestanie działać - zaczął doktor McGuiness. -Bardzo mi przykro-ciągnął dalej- ale guz okazał się zbyt duży. Zajął już załe płuco i rozrósł się w dół w stronę serca. Już nic nie możemy zrobić. Kiedy usłyszałam te słowa, rozpłakałam się. To oznaczało, że nadszedł czas, by przestać walczyć, ponieważ i tak nie byliśmy w stanie wygrać. Rozejrzałam się dookoła; chciałam wyjść. Chciałam uciec daleko, a;e wiedziałam, że nie mogę. To by nie rozwiązało problemu i nie ocaliło Nicky'emu życia. Lekarz zostawił nas na dziesięć minut, żebyśmy mogli odzyskać spokój. Kiedy wrócił, zapytał, gdzie Nicholas ma spędzić swoje ostatnie dni. Odpowiedzieliśmy, że zabierzemy go do domu. Następne miesiące były torturą, ponieważ musieliśmy patrzeć, jak Nicky staje sięcoraz słabszy i bardziej chory. Guz rósł, serce przestawało regularnie pompować krew i brakowało mu oddechu. Lato nadeszło o wiele szybciej, niż powinno. Stan zdrowia Nicholasa ustabilizował się, chociaż nadal był bardzo słaby. Mogliśmy jednak pojechać do Disneylandu i spełnić ostatnie życzenie Nicky'ego. Było nam bardzo ciężko. Staraliśmy się być szczęśliwi, chociaż wiedzieliśmy, że to nasze ostatnie wspólne wakacje. Minął rok i rozpoczął się okres świąt, które przyniosły wiele zamieszania i krzątaniny. Halloween było zabawne, a obiad z okazji Święta Dziękczynienia przepyszny. A potem, gdy zaczęliśmy przygotowywać się do gwiazdki, stan Nicky'ego bardzo się pogorszył. Pewnego dnia, gdy wszyscy ubierali choinkę, weszłam to pokoju, by zobaczyć się z Nicholasem, który siedział w fotelu. Świąteczne lampki przepięknie rozświetlały jego buzię, wydobywając z niej tę niewinną iskierkę, której już tak dawno nie widziałam. Gdy podeszłam bliżej, zdałam sobie sprawę, że mój brat płacze. Usiadłam przy nim i tzrymałam go w ramionach, tak samo jak wtedy, kiedy był młodszy. -Nicky, powiedz, dlaczego płaczesz. -Siostrzyczko, to nie w porządku - zaszlochał. -Co jest nie w porządku? - zapytałam. -Dlaczego umrę? -Cóż, wiesz przecież, że wszyscy umierają - odparłam, w oczywisty sposób unikając tematu. Nie chciałam, by wiedział, i gdzieś w głębi duszy ja również nie chciałam wiedzieć. -Ale nie tak jak ja. Dlaczego muszę umrzeć? Dlaczego tak szybko? I wtedy zaczął płakać. Wtulił głowę w moje ramiona i ja także się rozpłakałam. Siedzieliśmy tak przez dłuższy czas. To była bardzo długa, samotna i przerażająca chwila. A potem nawiązało się między nami swego rodzaju porozumienie. On był gotów i ja również. Teraz mogliśmy znieść wszystko. W styczniu Nicky zapadł w śpiączkę. Wiedzieliśmy, że go tracimy. Pewnego dnia siedzieliśmy wszyscy w jego pokoju i trzymaliśmy go za rękę, ponieważ zdawaliśmy sobie sprawę, że to jego ostatnie chwile z nami. Nagle w pokoju zapanował jakiś niesamowity spokój. Wtedy wiedziałam, że Nicholas wydał ostatnie tchnienie. Wyjrzałam na zewnątrz. Śnieg, który właśnie spadł, wydawał się jaśniejszy. Nienawidziłam siebie za to, lecz nagle poczułam się lepiej. Ból i smutek ostatnich lat gdzieś zniknęły, a ja uświadomiłam sobie, że Nicholas jest bezpieczny. Nie bał się już i nie cierpiał. I tak było najlepiej.

 

 

Komentarze

chudnacdzienpodniu Jejku . Popłkałam Się :c
Masakra.
I pomyśleć , że takie rzeczy też dzieją się na prawdę..
31/03/2012 22:59:02
madeindreamsx3 przeczytałam . ładne , popłakałam się .;(
04/02/2012 12:22:48
artis444 ładne .
03/02/2012 19:17:13
zapomnijomniex3 mhm, ale czytać wypada też -.-
03/02/2012 19:17:48
kolorowemarzeniax3 właśnie . ! xd
03/02/2012 19:35:52
kolorowemarzeniax3 smutne ;c popłakałam się ;c
03/02/2012 19:26:21
Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika zapomnijomniex3.