Szkolny korytarz, uczniowie pałetajacy sie. Pod sciana stoi zakazana morda (Ja) i przyjemnie usmiecha sie na widok przechadzacych obok mnie kolezanek. One jeszcze nie wiedza ze patrzylem na ich pupy. Komisarze rozmawiaja z nauczycielka. jednym uchem slucham drugim okiem patrze znowu na pupy przechodzacych lachonów. Nagle dostaje znak sygnal od kolegi. w moim kierunku spokojnym krokiem idzie drobny synek i bawi sie komorka. jedym ruchem miesni ŁUP go za wszorz i do sciany. "Dawaj telefon dziadu kalwaryjski! No! to teraz spluczka do kibelka syneczku" nagle uslyszalem glosne "EJ". Komisarzee :/ w sumie nie dziwne kto napada w szkole na chlopaczka kiedy 4 m od niego komisarz Maciej i Anna rozmawiaja z nauczycielka. no coz moja glupota nie zna granic. "twoj telefon?! oddaj mu go! " ..... "MASZ!" trosze zaskoczony (no bo jak to mogli komisarze kazac mi oddac nie swoj telefon zajebany uprzednio na ich oczach karwasz twarz) ale zadowolony z siebie popatrzylem z byka na komisarzy i odszedlem kilka krokow do kumpli aby posmiac sie i przemyslec co takiego zlego zrobilem ze mnie zlapano :o " CIĘCIE! DZIEKUJEMY WSZYSTKIM I ZAPRASZAMY NA SCENE PRZED SZKOLA.
i tak to stalem sie urwisem.
ps. oddam w dobre rece kradziony telefon. pisac