Co do życia, to nie ma tu uniwersalnych porad Wiem tylko jak je przegrać, nie wiem jak sie podnieść z kolan Nadzieja - tylko ona dzisiaj nam została Pozmieniało się dokoła jak u Quiza i Karwana
Suma strachu to dla niego były grzechy dodać cele, dostał tyle paragrafów że starczyło by na czterech.
Kolejna zima, cukier na ustach i sól na podeszwach Choć mam pustkę w lustrach i ból w okolicach serca Bo wciąż jest problemem, że tu raczej to zło nie śpi A każda tragedia to element plugawej groteski
Jest tak samo, może tylko trochę smutno I nie mówisz dobranoc, i nie mogę przez to usnąć I może trochę pusto, i znowu jest to rano I znowu uwierzyć trudno, że marzenia się spełniają
i w lusterkach widziała setki mijanych drzew pobliskiego lasu wiedziała od razu jakich spodziewać się obrazów
Nie umiem wyrażać tego co czuję w słowach Nie wiem co mam Ci powiedzieć. Co? Że Cię kocham? Że wciąż po nocach nie śpię, i że wciąż jest źle I nie wiem co mam myśleć, tak jak parę lat wcześniej
kolor życiu dają te drugie połowy albo dziecko, a nas monochromatyzm wykończy przed trzydziestką,
Jeden ja, jedna ty, jedni my, jedni oni Wielu z nas, nikt przed nami, wielu z was, wielu po nich
Przemoknięte serca miast i tylko ty i ja szczęśliwi tym dniem bo choć zapomniał o nas świat mokrzy od stóp do głów nie tracimy nadziei
dwie strony raju, ta i tamta, a my na skraju czat na farta, pomału wybieramy
jest dość niestabilnie, wgraj tu system od nowa ale najpierw musisz to wszystko ku.wa odinstalować
Może czasem się wydaje, że to będzie takie proste Że ty i życie już będziecie kwita Że twój oddech będzie tym spalonym mostem Chcesz żegnać się, a to jest pora by się witać
Gdziekolwiek nie pójdę, mogą o mnie mówić wszystko, To rzeczywistość, że jestem nudny i upadłem nisko
od pierwszego oddechu, do ostatniej kropli krwi każdy z nich będzie śnić, że naprawdę będzie lepiej
Nie uniosą więcej, życia schody kręte