photoblog.pl

Załóż konto
Dodano: 3 MAJA 2015

nieobecna.

 

 

chciałbym zrozumieć człowieka, który skacze z szesnastego piętra i w locie krzyczy: śmierci nie ma;

chciałbym zrozumieć drzewo, które w samym środku lata próchnieje;

chciałbym zrozumieć mordercę, który klęczy nad swoją ofiarą i płacze;

chciałbym zrozumieć Einsteina, który na łożu śmierci mówi: umieram i nie wiem, co to wiatr;

chciałbym zrozumieć mężczyznę, który stoi na czubku Everestu i mówi: nie wiem, jak stąd zejść;

chciałbym zrozumieć kroplę rosy, która mówi: boję się deszczu;

chciałbym zrozumieć króla, który w chwili koronacji mówi: tak oto traci się wolność;

chciałbym zrozumieć chłopaka, który podciął sobie żyły w stacji honorowego krwiodawstwa;

chciałbym zrozumieć przyjaciela, który umarł dwa tysiące lat temu i do tej pory jeszcze nie wrócił;

chciałbym zrozumieć siebie, kiedy gapię się w lustro i mamroczę: to nie jestem ja.

 

 

bolało i nie boli. cisnęło i nie ciśnie. zaspałem ale zdążyłem. lało i nie pada. grzmiało ale już nie grzmi. wiało ale przestało. skrzypiało i nie skrzypi. upadło ale się nie potłukło. z sufitu kapało ale nie kapie. nie umiałem ale się nauczyłem. świeci a nie świeciło. swędziało i nie swędzi. nie burczy a burczało. pukało i nie puka. nie chodził a chodzi. mam a mogłem nie mieć. bałem się i już się nie boję. zgubiłem ale odnalazłem. zmarzłem ale się ogrzałem. skrzywiłem ale wyprostwałem. pomyliłem się ale zdążyłem poprawić. zabłądziłem ale trafiłem. wiem a nie wiedziałem. nie rozumiałem ale pojąłem. zmęczyłem się ale odsapnąłem. odeszła ale wróciła. skaleczyłem się ale już się goi. przemokłem i wyschnąłem. poplamiłem ale doprałem. wygłodziłem się i najadłem. nie widziałem a uwierzyłem. potłukłem ale skleiłem. pokłóciłem się i pogodziłem. but mi pękł ale już pod domem. bułka spadła ale masłem do góry. zapomniałem ale w porę odzyskałem pamięć. potknąłem się ale nie upadłem. upadłem ale się podniosłem. upadłem ale się podniosłem. upadłem ale się podniosłem.

 

 

ale się podniosłem, kurwa. wreszcie-nareszcie zdołałam połknąć Mroki Borszewicza w całości, te wydanie z obecnego roku, przy każdej próbie zatrzymywałam się gdzieś w granicach sto dwudziestej strony zastanawiając się, co ja właśnie przeczytałam, co się dzieje i jak się nazywam, ogarnąć to jednorazowo, tak jak lubię najbardziej, to magia jak przesłuchać setny raz Laika i nie rozpadać się przy każdym wersie czy nie tonąć w morzu tulipanów, choć nadal i jak najszczerzej polecam, tylko po czynie dokonanym nie przymierzajcie się do konwersacji z kimkolwiek, nawet ze sobą na fotoblogu czy innym niekonstruktywnym gównie, bo będzie gorzej i ja się o tym właśnie przekonuję, coby Wam przykłądem uzasadnić, bo wcale nie wyjątkiem. też powinszujmy sobie wzajemnie, ja Wam chylę czoła, bo zaszczyt Was kopnął bezgraniczny w gabarytach, co znaczy mniej więcej, że jako pierwsi z internetowych społeczności, z którymi mam styczność, zobaczycie moje prawe przedramię w całości, wygojone i cudowne, ufam, że pojęliście powagę sytuacji i obejdziecie się z nią należycie, a może poważniej, myślę, że te moje wytatuowane maleństwa właśnie teraz, od tych aktualnych momentów, które dopiero przyjmuję do świadomości, zaczną mieć dla mnie symbolikę i znaczenie jeszcze głębsze, niż miały do tej pory, chyba zawsze lepiej patrzeć na coś z przekonaniem, że ujmuje czasy przeszłe i niepowracające, szczególnie, gdy owe nie należały do nam najmilszych. z czasem wszelakie próby czy walki, których się podejmujemy, zaczynają przeinaczać się w codzienność na tyle, że w gruncie rzeczy przestajemy nawet brać pod uwagę, że poniosą za sobą jakiekolwiek skutki, że uzyskamy cele, do których dążymy, możemy jeszcze wmawiać sobie, że przecież wszystko w dobrej wierze, że lepiej robić coś, niż nic, ale gdyby spytano nas o sens jakikolwiek, o wiarę faktyczną i to nie w działanie, a w nas samych, pokręcilibyśmy przecząco głową, to nie jest złe, bo to mechanizm nieodłączny i zależny od stricte nas w małym stopniu. też nikt nigdy nie ustalił skali i wielkości nadziei, którą posiadamy i która w którymś momencie dosięga swojego zenitu, więc mamy nienapisane prawo po zbyt wielu niepowodzeniach, zawodach i smutkach wmówić sobie, że nasza osobista nadzieja właśnie osiągnęła kres, tak mi się wydaje, możecie tę ideologię przyjąć, może będzie łatwiej czy jakkolwiek. może właśnie z tytułu tego przekonania, że już nie ma opcji, by cokolwiek zmienić, żeby coś na czym wyjątkowo nam zależy zmieniło obrót swoich zdarzeń, może właśnie przez to, gdy coś dzieje się faktycznie, gdy się udaje, gdzie możesz w tym rzeczywiście, autentycznie, namacalnie i wizualnie uczestniczyć, wtedy, tak, oczywiście, jest radość, może podwójna, może nawet bezgraniczna, ale w komplecie z nią dostajemy też panikę, dezorientację, strach wydający się największym, jaki do tej pory odczuwaliśmy, bo przecież przestaliśmy wierzyć, że podołamy, dlaczego, kurwa, podołaliśmy, dlaczego walczyliśmy o coś przez pięć najdłuższych i najtrudniejszych w życiu lat, a gdy wreszcie osiągamy cel zastanawiamy się, jak nagle zapukał do naszych drzwi, jak wielce się go nie spodziewaliśmy. ale to mija, wszystko mija, a gdy już minie będziecie w stanie komukolwiek o tym powiedzieć, wytłumaczyć się, może nawet pochwalić, żeby móc wreszcie poczuć w sobie tę błogość, te chwilowe ciepło i spokój, których tak pragnęliście, że teraz nie macie pojęcia, co z nimi zrobić! nawet mnie to bawi, troszkę mnie to bawi, ale przysięgam, że w tym momencie jestem najszczęśliwszą istotą na świecie, nawet jeśli dziennie śni mi się, że on wraca, że to wszystko w ogóle nie miało miejsca, że jest jeszcze szansa, że się cokolwiek nie uda, kurwa, co z tego, skoro pierwszy raz w życiu mam poczucie, że wracam do mieszkania, w którym nie muszę się niczego bać, nie tylko w sensie samej mnie, a też o nikogo poza mną. potrzebowałam tygodnia, żeby wejść do drugiego pokoju, a nadal czuję się tam niekomfortowo, ale przecież jestem dzielna i z tym też sobie poradzę. zawsze myślałam o tym, że najważniejszym aspektem w życiu jakkolwiek rodzinnym jest możliwość oddechu, tego luźnego, nieograniczone absolutnie niczym, sam spokój, brak lęku, zrzucenie każdych łańcuchów i nie obchodzi mnie, jak błahe może się to wydawać, bo właśnie tak teraz się czuję i wiem, że chcę jedynie tego już zawsze. 

podsumuję może, choć słowa mi umykają, wielu ludzi mnie podtrzymywało, może nieudolnie, może nawet w całkowicie błędny sposób, ale dzięki temu nie oszalałam i choć nie jestem w stanie im imiennie podziękować, mogę jedynie obiecać, że inni ludzie odnajdą we mnie to samo, a nawet, mam nadzieję, o wiele więcej. myślę, że mogę to ochrzcić jako nowy cel, bo przecież nie jestem nauczona żyć bez żadnego, a ten wydaje się być naprawdę dobrym i faktycznie godnym trwania w nim. 

też, tak jak zawsze podtrzymywałam, wraz z rozpoczęciem dnia jutrzejszego zaczynam trzymać przysłowiowe kciuki, a może po prostu będę całą sobą wierzyć, że poradzisz sobie z maturą, nie tyle poradzisz, co przegryziesz ją wystarczająco mocno, że to studia znajdą Ciebie, nie Ty je. myślę, że osobiście nie chciałabym, żeby w noc przed moją maturą ktokolwiek zawracał mi dupę, tak też nie będę tego robić, ale wiedz, że będę tam z Tobą, w każdy dzień, przy każdym egzaminie. zresztą, każdemu piszącemu życzę powodzenia, może za rok ktoś też pożyczy mnie. 

śpijcie spokojnie, zawsze najlepiej spokojnie. 

 

 

 

Komentarze

wolfmond po przeczytaniu tego wszystkiego troche mi razniej , ze ktos mysli podobnie jak ja . :) . na moim photoblogu nie rozpisuje sie tak o swoich problemach , ale tez mam ich sporo a bylo znacznie wiecej . nie mozna sie zalamywac , po co , zeby przepuscic jakas szanse ? nieee
08/06/2015 8:05:30
zainterpretowana wybacz, że dopiero teraz, raczej sporadycznie tutaj bywam, właśnie po to, żeby dać upust jakimkolwiek emocjom, z tym, że mimo wszystko to raczej emocje pozytywne, bo od dłuższego czasu staram się wszystko interpretować w tym kierunku, niż odwrotnie. takie narzekanie w internetową otchłań do nieistniejącego rozmówcy też pomaga, jakoś łatwiej robić cokolwiek ze swoim życiem, ale cieszę się, że podzielasz moje myśli i też nie pozwalasz, żeby cokolwiek kopnęło Cię w tyłek na tyle, że sobie odpuszczasz :)
13/06/2015 20:48:53