czego nie wyjasnila nauka wytlumaczy ci psychologia. niesamowity romantyzm w racjonalizmie.
nie potrafie juz wytrzymac ludzi, a samotnosc stala sie schronieniem. mysle ze rasa ludzka rowniez nie moze zniesc mojej osoby o polamanych myslach i przekreslonym sercu i samotnosc zostalam mi podrzucona pod drzwi. wiec siedze tak i cale cieplo ktore stracilam probuje zastapic wytwarzajac w glowie urocze opowiesci o rzeczach ktorych nigdy nie bede miala. coraz wiecej piosenek wprawia mnie w melancholie ale to w porzadku - pogodzilam sie z tym stanem karmie sie nim bo tylko tyle mi zostalo.
ten ascetyzm myslowouczuciowy.
uciekam. od wszystkiego a w glowie mam obrazy przeslaniajace rzeczywistosc. wyplywam na srodek oceanu dryfuje jest zimno i ciemnosc tylko noc bezgwiezdna poddaje sie zmeczeniu powoli opadam na dno nie biore wdechu przed zanurzeniem woda jak delikatny wiatr bawi sie moimi wlosami moim cialem i to jest piekne ale jestem sama w tej ostatniej chwili widze zakrzywiona podwodna rzeczywistosc a za nia nikogo i usmiecham sie do siebie cieple uczucie ze powoli zblizam sie do piekla strumienie mysli omywaja chodniki i place wewnatrz mojej glowy nareszcie posprzatane ale to dopiero poczatek bo na dno jeszczed dluga droga przeslizguje sie obok nicosci gram w karty z bogiem a potem unosze sie nad laka polne kwiaty w odcieniach niebieskozielonopodwodnych druga strona rozbitego lustra uwalniam wszystkie niechciane odbicia zabieram samotnym ostatniego rozmowce i przyjaciela do kieliszka trzydziesci tysiecy ostatnich czasteczek powietrza opuszcza moje usta i w postaci fantazyjnych bombelkow wyplywa na powierzchnie sen rozpada sie i koniec.
znow rozmawialam z milczacym panem. u niego jak zwykle. u mnie nie inacze.j