`(...)
Śnieg z lewej bo tutaj był zawsze
Na skraju dzielnicy od pola, od wschodu wieje
Psy wyją do moich myśli
o tym spacerze w lesie, który się odbyć nie zdążył.
(..)
teraz zima
(...)
Telefon zmieniłem... nie dzwonię
Siedzę i macham nogami
Z szóstego to sztuka cyrkowa i chwiejna
Framuga wstrzymuje mi ręce
A ręce wstrzymują mnie jednak
Inaczej już dawno bym przepadł
I przepadłbym w śnieg ów bym przepadł
Nad pola sunąwszy pod prąd ów pod śnieg ów niesiony
To wiatrem, to wyciem
Jak dobrze byłoby opaść
Z daleka od domu, od okna
Na drzewa...
Na drogę...
Na lipiec...
Na środek świeżego miesiąca gdzie
troski nie gryzą, nie gniotą
A wokół nikogo i upał
Co włosy przemieniłby w złoto
Zapomnieć, że zimna i zgrzyty
Że wycie przenika przez ściany
I poczuć na sobie tę ciszę
I ową się ciszą ogarnąć` .
Dawid. ;*