photoblog.pl
Załóż konto
Dodane 9 SIERPNIA 2009
336
Dodano: 9 SIERPNIA 2009

... i będzie ona jechała pod ulicą na której staliśmy.
   Miejsce było beznadziejne, środek miasta, zaczęło padać, przystanek autobusowy, skrzyżowanie na którym aktualnie stały dwa zderzone samochody. Dopiero po 15 minutach zatrzymał się mężczyzna w średnim wieku. Mówił że sam co roku jeździ na stopa, a na drugi dzień jedzie do Afryki na stopa, ma już wszystko co potrzeba i właśnie wraca ze sklepu z małą przenośną kuchenką. Mówił że znalazł bilet powrotny z Hiszpanii za 0 zł + opłaty lotniskowe. Ciekawe czy to prawda? Jako że nie dostaliśmy się na obwodnicę, pojechaliśmy z tym mężczyzną do Żukowa (nadłożyliśmy około 50km czyli prawdopodobnie przez to przegraliśmy nasz zakład).
   W Żukowie zatrzymał się mężczyzna około pięćdziesiątki który miał jakieś zafascynowanie ulicą Morską w Gdyni. I tam nas właśnie wysadził. Wychodząc z auta poczuliśmy swąd spalenizny, myśleliśmy że to samochód. Mężczyzna otworzył maskę ale na szczęście to nie było to. Widać Bóg czuwa nad ludźmi którzy pomagają innym :)
   Szliśmy spory kawałek z ulicy Morskiej na wylotówkę z Gdyni w stronę Władysławowa. Zatrzymała się młoda para jadąca do Rumii (mieścinka tuż pod Gdynią). Jednak gdy usłyszeli o naszym szalonym planie i zakładzie, postanowili że oni też zrobią coś szalonego i podwiozą nas na samą Aleję Gwiazd Polskiego Sportu we Władysławowie (czyli na umówione miejsce spotkania po dojechaniu). Niestety 15 km przed Władysławowem kiedy już w mojej i Martyny głowie rodziły się nadzieje i podekscytowanie wygraną dostaliśmy telefon od Marcina i Ewy że już na nas czekają z paragonem ze sklepu dla potwierdzenia wygranej. Mimo że przegraliśmy zakład, przygoda niezapomniana.

 


ZAKOPANE 2009