Więc tak.... Wsiadłam!!!!!
Trochę stępowaliśmy, i zaczęliśmy kłus. Ale nie chciał kłusować, wyrywał, czułam pod sobą bombę zegarową. Zsiadłam, przelonżowałam z galopem po 4 minuty na każdą stronę i wsiadłam.
No i poeeeeeeezja..... Takich pięknych kół w kłusie nigdy nie robił, wygięty elegancko, łebek nisko, dupcia podstawiona, mielił to wędzidło jak oszalały, potem dałam mu luźniejszą wodzę i dalej tak smao, pozostawał w tym wygięciu cały czas. Ósemki - koło w jedną strone, przejście na prostą, koło w drugą stronę - genialnie.
Tajemnica sukcesu - usiadłam bardziej z tyłu i odchylam się do tyłu, wtedy lepiej siedże i nie przeszkadzam koniowi. Niech żyją siodła do barrel! Kocham ten wysoki tylni łęk. Siedzi mi się rewelacyjnie. I koń jest super, tylko ja muszę pracowąc nad sobą. Jak zarobię jakąś kasę, jadę do Aldony na weekend.
Dalej...
Cofanie - rewelacja.
sidepassy nad drągiem - po razie w każdą stronę. Ujdzie, biorąc pod uwagę to jak on tego nienawidzi.
Potem zsiadłam, zdjęłam wszystko z niego i zaczęliśmy łazić. Pierwsze co - tarzanko a ja sobie stałam bliziutko.
Kochane konisko. Tylko napieprza się z Erosem w boksie i sobie zdarł skórę z tyłu nogi, w takim miejscu że ja nie wiem jak Roki to zrobił.
Użytkownik yadhira
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.