No, to to jest już szczyt szczytów, takiego ryja to już dawno nie miałam. Ale wstawiam, bo co poniektórzy chyba zapomnieli już jak wyglądam. Więc oto ja: jakoś ostatnio nie umiem się uśmiechać inaczej niż kpiąco, więc taka cierpka i nieszczera łódka na mych ustach; oki niby się uśmiechają, ale to bujda na resorach. Nie uśmiechają się. Ma krzywa morda znajduje się (wraz z resztą ciała) w Biskupinie, gdzie dziś moi Rodziciele nas wyciągnęli. O dziwo, nawet przyjemnie. Ale Światowid nie chciał mnie natchnąć, choć macałam go i wpatrywałam się uparcie w jego kamienną twarz. A w sumie w twarze. Cztery twarze. I nic. Oto znak, że jego kult był bezsensowny, bo gościa nie ma. W przeciwieństwie do Ciebie
Połaziliśmy, pośmialiśmy, ponaoglądali, porobili zdjęć i wyszli. Użeraliśmy się z głupią babą w barze, Tymbark zapytał mnie, czy było ciężko.
Next maraton po rodzinie. Prawie odgryzłam głowę małemu, wkurzającemu, przemądrzałemu, głupiemu kuzynowi. Później ze zdumieniem patrzyłam, jak Oma lata wokół mnie, proponując przeróżne placki. A przecież zawsze byłam ta zła. I po raz setny stwierdziłam, że uwielbiam uśmiech mojego dziadka, kiedy sobie żartujemy.
A słówka z gówna leżą i kwiczą.
________________________________________________________
I kiedy tak na siebie patrzę, to głos zamiera mi w grdyce,
ale mimo wszystko...
Don't you cry tonight, I still love you, Baby.