Do diaska.
Nie myślałam, że kiedyś to powiem, ale stało się: miałeś rację.
Chylę czoła. Bo miałeś rację. Tak jest lepiej.
Do diaska. Miałeś rację.
- To ty? - zapytał zaczepnie. Ugryzłam banana i nie racząc na niego spojrzeć, tym bardziej odpowiedzieć, wyszłam. Rankiem stwierdziłam, że jest o wiele łatwiej jest żyć, jeśli w rodzinie się współpracuje (np. jak ja z moją siostrą), bądź choćby stara się nie wchodzić sobie w drogę (jak ja i Młody), a nie szukać zwady. Toteż zignorowałam go na całej linii, co, prawdę mówiąc, przyszło mi z niemałą trudnością, gdyż odczuwałam ból. A jak mnie coś boli, to marzę tylko o świętym spokoju, bowiem staję się drażliwa. Co prawda nie dalej niż pół godziny wcześniej pełni świadoma tego, co robię oraz konsekwencji, jakie czyn za sobą niesie, skazałam się dobrowolnie na ten ból, no, ale. W sumie teraz pozostało już tylko nieprzyjemne ciepło, czasem poczuję, jakby ktoś mi szpilkę wbił, ale i tak nie jest źle. Mam w zwyczaju wcielać życie swoje pomysły, nawet z kilkuletnim opóźnieniem, ale zawsze. Tak o już ze mną jest.
Nie wiem, czy to dobrze, ale czytając, że jestem ekscentryczką, uśmiechnęłam się. Bo ja lubię swoją inność.