Była sobie razu pewnego dziewczyna o oczach błyszczących i uśmiechu kojącym, która zagubiła się w tłuszczy ludzi pchanych bezkresną szarością. Wybiegła na pobocze ulicy zwanej Życiem i rozglądała się zdezorientowana.
Czarne kruki okrążyły dziewczynę, by po sekundzie zmaterializować się u jej boku. "Wybieraj", mówiły, a ich głos do syku węża był podobny, "Życie dla siebie lub innych". W jej sercu ziarno buntu zasiano. Dziewczyna przyodziała skrzydła czarne i nad głowami ludzi bez ustanku latała. Jej oczy martwymi się stały, usta wygięte w mrocznym grymasie pozostały. Pogodne dziewczę w ducha się zmieniło, strach, ból, rozpacz i śmierć niosącego. Jej skóra niczym pergamin jasna i cienka na szkielecie się ostała, choć każda inna tkanka w powietrze się zamieniała.
Wybrała siebie i na ostatku sama pozostała.
___________________________________________________________
Napiszę coś później.
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24