W końcu powiedziałam o niej na głos i cóż...
Tak czy owak obawiam się że to znowu nic nie da. Przecież to nie pierwszy raz, gdy ja wyciągam rękę. A okłamywana byłam od kiedy tylko potrafiłam zrozumieć sens słow, więc.... No cóż. Po 23 latach po prostu już nie wierzę.
No, ale pozwólmy się zakoczyć.
Zastanawiam się ile zrozumiał z moich słów tak naprawdę, czy dotarła do niego powaga sytuacji.
Myślałam też o tym, że słuchanie przy tym Florence + The Machine to troche brzydko z mojej strony...
Ale coś tam się zmieniło. Już nie mrozi mnie na samą myśl o takiej ewentualności.
Wyszła dzisiaj ze mnie też podczas tej rozmowy i jakoś moje imię wypowiedziane pierwszy raz od dawna na głos nie wywołało ścisku jakiegokolwiek, co przyjęłam z kolei z zadowoleniem.
I żadnych chichów nie było, wręcz przeciwnie, pytania trafiające w sedno zbyt szybko, by od razu odpowiedzieć. I znowu było to zadowolenie.
Aż dreszcz przechodzi.
Powoli, ale do przodu.
_______________________________
Gardło nawala, a noc była straszna.
I nie mam pojęcia, skąd to się przywlekło.