Dla naszego dobra któreś musi ofochać się raz na dzień.
Teraz na przykład jest jednak na mnie wkurwiony. Siedzi w kuchni i kurzy papierosy. A mówiłam, że mnie przestały smakować i palę tylko od święta?
Ale przyniósł mi szklankę soku jablkowego, tak jak lubię. Co wie od dawna, ale i tak mu potwierdziłam na chwilę przed tym, jak pod pozorem przyniesienia mi soku chciał wymknąć się na fajkę. A potem ja niewerbalnie zażądalam pozostania, a on powiedział to swoje "kurrrwa jasna", co wcale mi się nie spodobało.
Moja praca wpędza mnie w depresję. Powinnam tam siedzieć dzień i noc. I weekendy oczywiście też. Może naprawdę warto się zwolnić i zmienić firmę.
Aha.
No i jeszcze jedno.
Rozsypałam się.
A on oddycha mi do ucha. Ona wykrzykuje obraźliwe słowa.
Czasem się ich boję.