Jego fenomen polega na tym, że nie siedzę w pokoju. Dziś siedziałam na tylnym siedzeniu żółtego rydera i patrzyłam na wilka. Wysiadali z auta, a ja miałam ich na wyciągnięcie ręki.
Jego fenomen polega na tym, że kiedy on chciał rżnąć ją pod trupami powieszonymi na rzeźnickich hakach, we mnie rodziło się czyste, mocne uczucie, na które tak długo czekam.
Jego fenomen polega na tym, że jest drobiazgowy, a potem za pomocą tych drobiazgów wciąga cię w wir myśli bohatera.
Jego fenomen polega na tym, że wykreowany świat jest tak rzeczywisty, że spodziewasz się, że zaraz biegacze przefruną pod twoim oknem, a kojot zawyje w języku umarłych.
Jego fenomen polega na tym, że się nie domyślasz, a jeśli się domyślasz, to i tak się mylisz. Potem zakrywasz usta dłonią, bo otwierają się niemal tak szeroko, jak twoje oczy.
I rzadko kończy się dobrze.
Gdybym była w połowie tak dobra jak on, postawiłabym sobie ołtarzyk.
Mowa rzecz jasna o panu Stefanie Kingu. Czapki z głów, panowie!