Ja nie wiem, co ja jem.
Ale kiedy dziś przyśnił mi się jakiś umięśniony brunet, wprawny w czynie jak męska wersja Lilith, długo leżałam z walącym sercem, wpatrując się w mroczki tańczące przed oczami.
Ja nie wiem, co ja jem. Ale chcę tego więcej.
Przekręciłam się na brzuch, dotkliwie czując rozpalonymi zakończeniami nerwowymi delikatne muskanie materiału koszuli. Poduszka stłumiła mój cichy jęk.
Świtało.
Czułam, jak serce obija mi się o pierś, a ta o łóżko. Niemal czułam na karku dotyk jego ciepłych palców. I wśród żywych wspomnień jego zapachu, smaku, dotyku i dźwięku pojawiła się jedna rozsądna myśl:
Jak ja wytrzymam?
Ale ta zatonęła w oceanie żywych wspomnień. O bogowie, jak żywych.
Może to przez "Czerwoną mgłę". (Czytałam ją po raz n-ty, a czułam się jak za drugim razem.)
A może naprawdę coś zjadłam.
Przez to miałam napiętnowany cały dzień.
A potem okazało się, że mimo to jestem gatunkiem na wyginięciu. Tkwię w lekkim szoku do teraz. I zastanawiam się, jak ja wytrzymam.
"Lilith" Johna Colliera.
Piękna! - jęknęła mi nad uchem, patrząc na jej zgrabne ciało.