Wstawanie o 12:30 to nie najlepszy pomysł. Ledwo się obudziłam, już obiad, zaraz potem muszę wywiać, ech, a gdzie chwila na odpoczynek i refleksję pytam się ja.
Wczoraj... Choć nie, to już było dziś w nocy znalazłam pocieszenie w ołówku i kartce. I znowu okazało się to wszystko dnem cholernym, dnem Rowu Mariańskiego. Ciekawe, jak długo będę musiała się pocieszać.Zaczynam chyba tracić wiarę w siebie.