Odsunął się ode mnie na kilkanaście centymetrów, żeby móc mi się przyjrzeć. Nie miał zamiaru spojrzeć mi w oczy.. Bał się, bał się tej pieprzonej prawdy. Trzymałam go mocno za ramie, nie chciałam, żeby odszedł bez żadnego słowa.. Spojrzałam mu głęboko w oczy, wyczytałam z nich odpowiedź, ale pomimo to musiałam mu zadać pytanie.. Po mym policzku potoczyła się kolejna łza. Drżącym głosem zapytałam. Kochasz mnie?. W duchu się modliłam aby powiedział nie. Puściłam go, spojrzałam na jego zapłakane oczy i usłyszałam tak..NIE ! Nie możesz się we mnie zakochać ! Obiecałam sobie że.. Obiecałam... Nie rozumiesz..." -powiedziała i odeszła.
Powiedział ŻEGNAJ MAŁA odwrócił się i poszedł... Stałam w kałuży deszczu i oglądałam się za nim licząc jego kroki z nadzieją że odwróci się ... przybiegnie..i przytuli... 2 razy policzyłam do nieskończoności.