Księżyc wsłuchany w tykanie zegara przygląda się sobie w sadzawce.
A ja siedzę tu, na polach bezkresnych i wtulona w siebie wsłuchuję się w niedokończone rozmowy.
Posłuchaj, jak drzewa rozmawiają ze sobą o tym co jest i było, a czasem szepną nawet co będzie.Wsłuchaj się dokładnie w ten szelest, tylko nie przekręć niczego, bo to nie potrwa długo, głuchy szept drzew już milknie powoli, a ja zostaję tu znów sama ze sobą i swoimi myślami.
*
sekundy mijają co godzinę i uwierz nikomu nie jest z tym łatwo. Lecz Chodź ze mną dalej...
Zaufaj mi.
*** nastała chwila, gdy cisza zagłusza wszystko. I myśli też. Niema rozpacz.
bo przecież nie ma Cie tu, przynajmniej ja nie czuję Cię przy sobie...
Kolejna północ wybija, dla mnie samej, tej, która tuła się pośród tych pól samotnych.
To tutaj chmury są takie ciężkie, znowu zbiera im się na płacz. Wiatr się wzmaga, tylko on jeszcze walczy z tą ciszą zupełną.
wybija trzecia godzina.
Zaczynam się trząść już z tych marzeń i złudzeń, a może jednak z zimna.
Boso wracam do domu żwirową ścieżką. Idąc odczuwam każdy swój krok...
Drogę znaczy czerwona smużka, jednak deszcz ją kiedyś w końcu zmyje.
a ja przecież i tak tam znów wrócę.
I jest coraz bardziej cicho, ciszej... najciszej.
Oddech wyrównał się wreszcie, a Morfeusz przygarnął nas na te kilka krótkich chwil, kiedy znów będziemy tak bardzo razem...