Część 2.
Po tygodniu, Michał, trafił do szpitala. Nie miałam pojęcia z jakiej przyczyny. Z jakiejś dziwnej przyczyny, Michał, zabronił mi przychodzić do szpitala. Bardzo za nim tęskniłam, nie widziałam go dwa dni. Chciałam pójść do szpitala, ubrałam się i kiedy miałam już wychodzić z domu, ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam je a w nich stała jego matka, cała we łzach. Kiedy ją zobaczyłam wiedziałam, że coś jest nie tak. Przytuliła mnie i dała mi list. Po chwili poszła bez żadnego słowa. Zamknełam drzwi i zaczełam czytać list : " Kochana Izo... przepraszam Cię, że w taki sposób się o tym dowiadujesz. Wtedy na ławce, w parku, skłamałem. To, że byłem, piszę byłem, ponieważ kiedy to będziesz czytać ja już nie będę żyć. Dokańcając ... byłem chory na raka płuc. Na pewno zastanawiasz się dlaczego powiedziałem, że to były żarty. Dlatego, że nie mogłem patrzeć na Ciebie, jak płaczesz, jak cierpisz. Bardzo przepraszam. Najchętniej chciałbym żebyś nie płakała, ale wiem, że będziesz płakać, inaczej się nie da. Dziękuję za ten cały rok, który spędziliśmy razem. Za kilkadziesiąt lat spotkamy się, obiecuję. A teraz będę twoim Aniołem Stróżem, zawsze będę koło Ciebie. Bardzo Cię Kocham. Twój Michał " Kiedy to przeczytałam, pobiegłam od razu do szpitala we łzami w oczach. Kiedy wbiegłam do korytarza, zobaczyłam jego całą rodzinę, która stała, przytulała się i płakała. Nie mogłam na to patrzeć, upadłam na podłogę-zemdlałam. Po godzinie obudziłam się w szpitalu. Rozejrzałam się wokół mnie, byli moi rodzice z siostrą i jego rodzice. Każdy płakał, każdy, bez wyjątku. Ubrałam się i poszłam zobaczyć ostatni raz mojego przystojniaczka. Kiedy go zobaczyłam leżał, cały biały, z lekkim uśmiechem na twarzy. Pocałowałam go i odeszłam. Nie mogłam dalej być z ludźmi, rodziną więc pobiegłam do domu. Nalałam gorącej wody do wanny, zapaliłam świeczki. Kładąc się do wanny zapaliłam papierosa, kiedy go spaliłam, zaczełam się ciąć, ciąć tak mocno jak nigdy dotąd na żyłach. Woda była lekko zabarwiona od krwi. Piekło i bolało ale było warto, wyciełam sobie jego imię. Musiałam... Musiałam jakimś sposobem wyżalić się na sobie. Bardzo go kochałam, kocham i zawsze będę kochać. Nie mogłam uwierzyć, że to prawda. Modliłam się żeby to był zły sen. Położyłam się spać a kiedy się obudziłam, była to najgorsza chwila, ponieważ to wszystko nie było snem ani złudzeniem. Była to prawda, wszystko to była cholerna prawda. Po dwóch dniach odbył się pogrzeb Michała, mojego przystojniaczka chowali w brązowej trumnie z drewna. W czasie pogrzebu padał deszcz, kiedy wszyscy się rozeszli, ja zostałam, sam na sam z Michałem. Mówiłam do Niego nie słysząc odpowiedzi.