Weekend. Może wreszcie złapię choć trochę oddechu. Czuję ogólnie pojęte zmęczenie i brak energii. Ale tylko tydzień i wreszcie doładuję akumulatorki. Co prawda ciężki tydzień, ale co to dla mnie. I mamy luty. O.o Jakoś tak szybko to wszystko leci. Nie ogarniam wręcz.! Nie wiem co pisać, bo ciągle jest tak samo. Nic szczególnego się nie dzieje. Zadziwię was, jak powiem, że żyję... swoim życiem i dobrze mi z tym. Więc idę ładować akumulatory w ciepłym łóżku z herbatką w ręku i ... Krzyżakami.xD O ile znajdę dla nich choć trochę energii, a nie sądzę. Ehh. Nieważne.:PP Pa.;*
Ja i mój ogólnie pojęty problem z ogarnięciem siebie i swojej postrzępionej osobowości.
;*